Ciężko jednak o tym myśleć, gdy popełnia się rażące błędy „w tyłach”, które na tym szczeblu rozgrywkowym dotkliwie się mszczą. – Słabo w defensywie wyglądaliśmy. Nie umieliśmy za bardzo sensownie wyprowadzić piłki. To był ważny mecz, ale nie rozegraliśmy go tak, jak powinniśmy – uważa grający trener beniaminka z Istebnej Dariusz Rucki.

Na korzyść Górala nie zadziałało nawet to, że w 25. minucie goście dokonali otwarcia wyniku rywalizacji. Dariusz Juroszek asystował Mateuszowi Krężelokowi, który po zwodzie lewą nogą przymierzył obok słupka od strony wewnętrznej. Pauza nastąpiła przy zgodnym bilansie zysków i strat. W 35. minucie zawodnik „dwójki” GKS-u wygrał pojedynek główkowy ze stoperem Górala. – Nie był to mecz otwarty, bo obie drużyny myślały raczej o zabezpieczaniu dostępu do własnej bramki – opowiada Rucki.

Po zmianie stron goście ponosili wyłącznie straty, w tym w identycznych sytuacjach w 60. i 65. minucie po strzałach z „wycofanej” piłki w okolice „16”. Ofensywa w końcówce i owszem miała miejsce, ale skuteczność domeną istebnian nie była. Dogodne szanse miał m.in. Andrzej Łacek – raz główkując nad bramką, raz pudłując obok słupka, a raz przegrywając starcie z golkiperem GKS-u II. Podobny los spotkał będącego z futbolówką na 10. metrze Jakuba Matysiaka. Lepiej zachować mogli się również przy swoich uderzeniach Krężelok i Jakub Kawulok.