W 11. minucie za sprawą Bartosza Sali na prowadzenie wyszli przyjezdni. Beskid mógł pójść za ciosem i podwyższyć na 2:0, ale nie wykorzystał rzutu karnego. Skuteczni byli za to gospodarze. Dominik Juraszek wygrał pojedynek główkowy z obrońcą i zagrał do Damiana Tomiczka, który odegrał piłkę z powrotem do Juraszka, a ten nie miał problemu z pokonaniem bramkarza w sytuacji sam na sam.

Druga połowa była również bardzo wyrównana. Więcej miejsca na boisku zrobiło się, gdy czerwonym kartonikiem został ukarany młody zawodnik gospodarzy Adrian Parfieńczyk. Szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili goście, kiedy to kunsztem snajperskim popisał się ponownie Sala, który pokonał bramkarza strzałem z 16. metrów. Beskid z kompletem punktów jest liderem ligowej tabeli, a to świadectwo zarówno dyspozycji, jak i aspiracji.
 


Jak ciekawą konfrontację ocenili szkoleniowcy obu ekip? - Byliśmy przygotowani na ciężki mecz. Wynik końcowy uważam za sprawiedliwy, gdyż w drugiej połowie strzeliliśmy prawidłową bramkę, której arbiter nie uznał. Cieszę się, że drużyna do końca konsekwentnie dążyła do zwycięstwa. Metal to dobry zespół, który będzie regularnie punktował - stwierdził trener Beskidu Marcin Kasperek.

- Mecz, jak na warunki a-klasowe, stał na wysokim poziomie. Beskid to moim zdaniem faworyt rozgrywek, który nie dość, że posiada mocną kadrę, to w dodatku może korzystać z usług takich zawodników, jak Bartek Sala czy Tomek Kastelik. Ta dwójka przewyższa tą ligę umiejętnościami. Gratuluję Beskidowi wygranej - podkreślił Robert Sołtysek, szkoleniowiec Metalu.