- Kibice na koniec rundy zobaczyli fajne widowisko, padło sporo bramek. Nic tylko pozostaje nam się cieszyć, że udało nam się strzelić 6 goli takiej drużynie, jak GKS Radziechowy-Wieprz, bo to jest naprawdę solidna ekipa - zauważa szkoleniowiec Stali, Seweryn Kosiec. 

 

W spotkanie lepiej weszli przyjezdni. W 15. minucie Maciej Pułka otworzył wynik meczu, celnym i mocnym uderzeniem lewą nogą pod poprzeczkę. Chwilę później było już 2:0, gdy Rafał Hałat skorzystał na błędzie bramkarza GKS-u. Na tym jednak beniaminek z Żywca nie zamierzał poprzestać. W 30. minucie znów z trafienia cieszył się Pułka, który był wyróżniającą się postacią w swojej drużynie. Tym razem spuentował on ładną akcję zainicjowaną przez Hałata i Kamila Żołnę. W 33. minucie Mateusz Hernas dobrze zachował się w polu karnym rywala i umieścił piłkę w siatce. 

 

Wydawało się, że jeśli po nieco ponad półgodzinie gry wynik wskazuje na 4:0, to jest już po meczu. Nic bardziej mylnego. GKS swoją ambitną postawą podjął "rękawice" i do przerwy zdołał zredukować straty dzięki trafieniom Kacpra Pawlusa oraz Marcina Byrtka. 

 

Po przerwie jednak Śrubiarnia "przebudziła się" po chwili dekoncentracji. Trafienie Hałata z 47. minucie po dobrze rozegranym rzucie rożnym nie podcięło "skrzydeł" gospodarzom, wszak ci chwilę później celebrowali trafienie Mateusza Janika, ale miało istotny wpływ na losy spotkania. Strata GKS-u była zbyt duża, aby myśleć odmianie losów widowiska. W 80. minucie celnym uderzeniem wynik spotkania ustalił Marek Gołuch.