Mimo to, że żadna z drużyn nie znalazła w derbach Żywiecczyzny sposobu na pokonanie bramkarza rywali, to mecz z racji samej jego otoczki był wyjątkowy dla szkoleniowca Borów. - Z wiadomych względów nie był to dla mnie łatwy mecz. Jeszcze parę tygodni temu byłem trenerem Soły, a dziś musiałem stanąć na przeciwko swoich byłych zawodników - powiedział Sebastian Gierat, który ostatnie 2 i pół roku prowadził właśnie Sołę Rajcza.

Pierwsze 20. minut gry nie zwiastowało niczego dobrego dla gospodarzy. Zbyt słabe zagranie Tomasza Strzałki do bramkarza sprokurowało sytuację sam na sam dla przyjezdnych. Zawodnik Borów stanął "oko w oko" z Andrzejem Nowakowskim i gdy wydawało się, że da prowadzenie swojej drużynie, Mateusz Jękal wybił wślizgiem futbolówkę zmierzającą do pustej bramki. Po okresie słabszej gry gospodarze zdobyli nawet bramkę za sprawą Mikołaja Franusika, ale sędzina dopatrzyła się w tej sytuacji pozycji spalonej. W 30. minucie rzut z autu na wysokości pola karnego wykonywali goście, piłkę przejął Gabriel Duraj, wycofał ją na 6. metr do Jakuba Sołtysika, który uderzył obok bramki rajczan.
 


W drugiej połowie inicjatywę przejęła Soła, która stworzyła sobie wiele sytuacji. W jednej z nich Mateusz Balcarek strzelał z 5. metra, ale jego próba była zbyt słaba, by zaskoczyć golkipera Borów. - Druga połowa toczyła się zdecydowanie pod nasze dyktando. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy sytuacji, które sobie stworzyliśmy. – podsumował tą część gry Jarosław Grygny, trener miejscowych.

Z wyniku zadowolony był za to Gierat - Za nami typowy mecz walki. Szanujemy punkt przywieziony z trudnego terenu. Dziękuję moim zawodnikiem, bo wiem ile sił ich to spotkanie kosztowało. Natomiast mojej byłej drużynie życzę powodzenia w dalszej cześć sezonu - oznajmił szkoleniowiec Borów.