- Druga połowa jest dla mnie dobrym prognostykiem na kolejne mecze. W pierwszej połowie wyglądaliśmy dość przeciętnie, straciliśmy dwa gole po błędach, których mogliśmy uniknąć - przyznał szczerze w rozmowie z naszym portalem trener LKS-u, Sebastian Gruszfeld. 

 

 

Pierwsze trzy kwadranse przebiegły pod znakiem przewagi rezerw Rekordu. To bielszczanie dłużej utrzymywali się przy piłce i stwarzali sobie więcej sytuacji. Paradoksalnie jednak to LKS objął prowadzenie w 39. minucie, gdy Jakub Krawczyk przytomnie odnalazł się w polu karnym rywala po rzucie rożnym wykonywanym przez Patryka Wentlanda. Radość gospodarzy z prowadzenia nie trwała jednak długo. 2. minuty później Piotr Tomiczek wykorzystał fakt, iż LKS zgubił krycie i głową ulokował piłkę w siatce. Zaraz potem Sidy Camara wyprowadził rezerwy Rekordu na prowadzenie, również po celnym strzale głową. 

 

W drugiej części meczu LKS zaprezentował znacznie lepsze oblicze. Fakt, w 59. minucie Camara ponownie wpisał się na listę strzelców, lecz w kolejnych fragmentach drużyna z Bestwiny była bardzo niewygodnym przeciwnikiem dla bielszczan. W 66. minucie Wojciech Wilczek sfinalizował dogranie od Krzysztofa Nowaka i znów na placu gry zrobiło się ciekawie. Spadkowicz z IV ligi miał kilka okazji, aby doprowadzić do remisu, lecz ostatecznie w 89. minucie to "dwójka" Rekordu wymierzyła decydujący "cios". Jakub Kempny zakończył golem dobrą akcję Camary.