I być może początek rywalizacji był dla bielszczan zbyt dobry, nadto uspokajając gości, którzy od 4. minuty dysponowali zaliczką i zapewne wierzyli, że mecz potoczy się po ich myśli. Po wznowieniu gry z autu na strzał lewą nogą z dalszej odległości zdecydował się Gustavo Henrique, a zasłonięty golkiper akademików uderzenia przy słupku nie zdołał sparować.

Wynik korzystny z perspektywy Rekordu utrzymał się aż do 38. minuty. Przyjezdni zapłacili poniekąd wówczas surową cenę za oszczędne ofensywne dążenia, by zdobyć kolejną bramkę. Ucieszył się z niej za to szczególnie były "rekordzista" Artur Popławski, który mierzonym strzałem z okolic 10. metra w dolny róg bramki pokonał Michała Kałużę. Gol nie wziął się znikąd, wszak wcześniej katowiczanie atakowali. Aktywni w tym względzie byli m.in. Michał Kubik czy Bartłomiej Twarkowski - kolejni byli reprezentanci klubu z Cygańskiego Lasu - sprawdzający czujność Kałuży w minutach 26-27.

Końcówka potyczki była widowiskowa dla kibiców i nerwowa dla samych uczestników konfrontacji. Na przywołane trafienie wyrównujące AZS UŚ odpowiedzieć próbowali natychmiast Paweł Budniak czy Michał Marek. Za moment to jednak miejscowi omal nie zaliczyli efektownego finiszu. Golkiper bielskiej drużyny obronił m.in. próbę Mateusza Mrowca, a dobijający do pustej bramki Tomasz Lutecki - spudłował. Akcent ostatni spotkania to... słupek, który ostemplowali bielszczanie raptem na 4. sekundy przed syreną.