– Trenujemy oczywiście w miarę regularnie i 2 razy w tygodniu się spotykamy. Z początku nie za bardzo ta nasza kadra była liczna, więc nie spieszyliśmy się ze sparingami. Szkoda tym bardziej, że nie zagraliśmy w miniony weekend meczu pucharowego (Metal Węgierska Górka oddał mecz walkowerem - przyp. red.), bo pozwoliłby to wejść nam już w ten rytm zbliżony do ligowego – analizuje Sławomir Bączek, szkoleniowiec piłkarzy ze Ślemienia.

Nie można pominąć faktu, że Smrek znakomicie poczynał sobie podczas wiosennej kampanii w „okręgówce”, znaczącą większość spotkań rozstrzygając po swojej myśli. Gdyby jednak początkowa faza sezonu była w wykonaniu reprezentanta Żywiecczyzny lepsza, z dużym prawdopodobieństwem włączyłby się do walki o mistrzostwo. – Początek rzeczywiście był ciężki, kiedy mieliśmy sporo rotacji w składzie. Później coś drgnęło i nieźle to wyglądało, ale nie dało się już wszystkich strat do rywali odrobić – przyznaje trener Smreka.

Jakiego scenariusza w odniesieniu do ekipy ze Ślemienia należy się spodziewać w najbliższych tygodniach? Schodów na starcie ligi wykluczyć nie można. Tym bardziej, że personalnie na ten moment sytuacja nie przedstawia się wybitnie optymistycznie. W mniejszym zakresie, niż dotychczas zespołowi pomagał będzie Marcel Ormaniec, do dyspozycji trenera nie będzie również Mateusz Łajczak. Z kolei urazu, jakiego doznał Robson De Souza, na pewien czas wykluczy Brazylijczyka z gry. Trwają natomiast w klubie zintensyfikowane działania, by kadrę „last minute” jednak wzmocnić.