- Mobilizacja na ten mecz był bardzo duża. Co derby, to jednak derby. Dużo czasu minęło od momentu, gdy graliśmy z drużyną z Wisły o stawkę. Muszę pochwalić mój zespół za charakter i dobrą grę. Mam nadzieję, że powtórzymy ten wynik w lidze - powiedział trener Górala, Dariusz Rucki. - To był dla nas tak naprawdę kontakt z dużym boiskiem. Góral jednak zwyciężył zasłużenie - przyznał z kolei opiekun piłkarzy WSS-u, Tomasz Wuwer. 

 

 

Mecz świetnie ułożył się dla przyjezdnych. Już w 10. minucie trafienie fetował Zbigniew Małyjurek, który wykorzystał błąd w rozegraniu przez ekipę z Wisły. Niespełna pół godziny później było już 2:0, gdy Antoni Kukuczka przytomnie odnalazł się w zamieszaniu pod bramką rywala po rzucie rożnym. Tuż przed końcem premierowej odsłony spotkania wiślanie doprowadzili do wyrównania po ładnej akcji Szymona Płoszaja, zwieńczoną trafieniem Tymoteusza Pilcha. Uczciwie jednak trzeba zaznaczyć, że wynik pierwszych trzech kwadransów mógł być bardziej okazały, szczególnie po stronie Górala. 
 

Po zmianie stron gospodarze nie poszli za ciosem po zdobytej bramce. A wręcz przeciwnie. W 49. minucie pechowo piłkę do własnej bramki posłał zawodnik WSS-u, Mateusz Tomala. Na kolejne trafienie przyszło czekać widzom do doliczonego czasu gry. Wówczas to Płoszaj głową pokonał bramkarza Górala, czym ustalił wynik meczu.