Co warte docenienia, to fakt, iż bielszczanie nie przeszli obok ostatniego meczu na wyjeździe w sezonie. Były momenty lepsze, momenty słabsze, ale na końcu liczy się przecież wygrana. W tym spotkaniu zadziałała maksyma "nieważne jak zaczynasz i... kończysz". Mistrz Polski stracił bowiem bramkę na początku i na końcu konfrontacji. Pech jednak chciał, że niekorzystny rezultat, z punktu widzenia Rekordu, utrzymał się do końca pierwszej odsłony gry. 

 

 

Znacznie lepiej zaprezentowali się biało-zieloni po przerwie. W 22. minucie Michał Marek doprowadził do remisu, przytomnie odnajdując się w podbramkowym zamieszaniu po rzucie rożnym wykonywanym przez Pawła Budniaka. Chwilę później na listę strzelców wpisał się Alex Viana, dla którego był to ostatni mecz w barwach Rekordu. Brazylijczyk w swoim stylu przeprowadził indywidualną akcję zwieńczoną bramką. W 33. minucie Jani Korpela podwyższył rezultat precyzyjnym uderzeniem z rzutu wolnego. 

 

W końcówce meczu w barwach ekstraklasowego Rekordu zadebiutował zaledwie 16-letni Mateusz Kosowski.  Jestem zadowolony, zagraliśmy tak, jak chcieliśmy. Długimi momentami przeważaliśmy w tym spotkaniu, chwilami wręcz dominowaliśmy, czasami jednak brakowało precyzji, parokrotnie szczęście było przy gospodarzach. Kluczem do zwycięstwa okazała się poprawa w rozegraniu stałych fragmentów, w drugiej części meczu. Nie mam do chłopaków żadnych uwag, ani tym bardziej jakichkolwiek pretensji – przyznał trener bielszczan, Andrzej Szłapa na łamach oficjalnej strony Rekordu.