Ponownie ekipa z Wilkowic była stroną dyktującą warunki na boisku, w ślad za czym goście wypracowali sobie co najmniej kilka dogodnych szans, by o gole się postarać. Brylował w tym aktywny Dominik Kępys, który jednak nie był w stanie swoich ofensywnych inklinacji potwierdzić. Najlepszym tego dowodem była sytuacja z 90. minuty, gdy stanął w obliczu bramkarza Iskry, by z 8. metra uderzyć w słupek. - Oba zespoły nie błyszczały. Z naszej inicjatywy nic niestety nie wynikało, bo wciąż borykamy się z dużą nieskutecznością - przyznaje Krzysztof Bąk, szkoleniowiec GLKS-u.
 


Cóż więc z tego, że pszczynianie także wielkiego futbolu nie zademonstrowali, skoro to właśnie gospodarze przeprowadzili jedyną akcję zakończoną bramkowym łupem. W 30. minucie wilkowiczanie nie zdołali wyekspediować piłki z własnej "16", w ponowieniu uprzedzony został Jakub Cybiński, po czym goście musieli wznawiać grę od środka. A później wyłącznie bili głową w dosyć szczelny mur zawodników Iskry.