Finałowe spotkanie niejako obrazowało potencjał dwóch ekip - mecz toczył się w bardzo wyrównanym tempie. Zarówno BKS, jak i zespół z Czańca, grał z poszanowaniem piłki. Sporo taktyki, dużo przesuwania - mało sytuacji podbramkowych. Pierwszą groźniejszą próbę odnotował LKS Czaniec. W 15. minucie groźnie uderzał Andrii Apanchuk, lecz czujny w bramce Stali był Jan Syc.

 

Ekipa z Czańca w pierwszej części nie dopuściła BKS do groźniejszej próby, poza strzałami z dystansu. W 25. minucie Tomasz Janik został zablokowany przez obrońcę LKS-u, a w końcówce pierwszej części szczęścia zabrakło Pawłowi Koziołowi. Bezbramkowy rezultat nie dziwił nikogo z licznie zgromadzonej publiczności na "Górce". 

 

Z czasem odważniej w ofensywie poczynała bialska Stal. W 58. minucie sygnał ostrzegawczy wysłał Marcin Bęben, groźnie główkujący po dośrodkowaniu Kamila Hutyry. Chwilę później bramkarz LKS-u obronił strzał z 20. metrów Szymona Kubicy. Do trzech razy sztuka? W tym przypadku to się ziściło. W 71. minucie perfekcyjnie z rzutu wolnego dograł Kozioł, a piłkę do siatki LKS-u skierował Błażej Porębski. Jak się później okazało, gol ten zadecydował o losach pucharu, który trafił w ręce piłkarzy BKS-u. W końcówce dobre okazje mieli Bęben po stronie BKS-u i Oskar Kojder z LKS-u Czaniec.