- Przegraliśmy, byliśmy o tą jedną bramkę słabsi od przeciwnika. Mimo wszystko uważam, że mecz był wyrównany, nie było strony dominującej, ale podchodzimy z pokorą do wyniku. Szacunek dla przeciwnika za zwycięstwo - mówi w rozmowie z naszym portalem Krzysztof Bąk, trener GLKS-u. 

 

 

"Rekordziści", wzmocnieni zawodnikami z pierwszej drużyny, od pierwszych minut narzucili wysokie tempo meczu. Przez pierwsze 20 minut to oni byli stroną przeważającą, lecz nie potrafili oni udokumentować tego w rezultacie. Z czasem jednak do głosu zaczęli dochodzić wilkowiczanie. Bardzo ważnym momentem były okolice 30. minuty, kiedy to Mateusz Madzia ujrzał czerwoną kartkę za podważanie decyzji arbitra. Piłkarze GLKS-u chcieli wykorzystać grę w przewadze, a okazje na zdobycie bramki mieli m.in. Kacper Śleziak, Dominik Kępys czy Daniel Kasprzycki. Bardzo dobrze w bramce rezerw Rekordu spisywał się jednak Krzysztof Żerdka, który kilka razy uchronił swój zespół przed stratą bramki. 

 

Druga połowa rozpoczęła się idealnie dla gospodarzy. W 49. minucie Marek Sobik wykorzystał dogranie od Szymona Wróblewskiego i celebrował trafienie. Jak się później okazało, jedyne w tym meczu. "Rekordziści" do ostatniego gwizdka arbitra grali mądrze w defensywie, odpierając ataki GLKS-u, który miał liczebną przewagę, a przy odrobinie więcej szczęścia bielszczanie mogli się także pokusić po podwyższenie rezultatu, wszak ich kontrataki również były bardzo groźne.