Mecz będących ostatnio „na fali” gospodarzy z aktualnym liderem i głównym kandydatem do mistrzostwa, wzbudził spore zainteresowanie kibiców, którzy liczyli na dobre widowisko i emocje. Zawodu piłkarze obu drużyn nie sprawili, przede wszystkim wynagradzając brak goli wymianą ciosów z końcówki spotkania, a dokładniej czasu doliczonego do regulaminowego.

– Myślę, że trochę zaskoczyliśmy rywala. W pierwszej połowie prezentowaliśmy się bardzo dobrze, umiejętnie stosując wysoki pressing i „odcinając” wahadła Tempa. Widzieliśmy, że spowodowało to pewien problem w grze gości. Można powiedzieć, że ta odwaga w grze z liderem popłaciła – zauważa Łukasz Hanzel, szkoleniowiec LKS-u Pogórze, który w istocie nie ograniczał się wyłącznie do działań w destrukcji. Dość wspomnieć o sytuacjach miejscowych. Do piłki zagranej za plecy obrońców Tempa dopadł Piotr Ćwielong, ale jego strzeleckie intencje wyczuł Wiktor Rusin. Golem „zapachniało” także przy atomowej próbie Artura Jaworskiego z okolic „16”.

O ile w premierowej odsłonie przyjezdni z Puńcowa zagrażali przede wszystkim poprzez stałe fragmenty, tak po powrocie drużyn na murawę optyczna przewaga faworyta była już widoczna. Lider nie wykazywał się jednak elementami zaskakującymi dla „tyłów” LKS-u. Po wejściu na murawę głową o bramkę omal nie pokusił się Rafał Adamek, a poprawki jego kolegów z drużyny pozwoliły jedynie ostemplować poprzeczkę „świątyni” pogórzan. Okazją dla gospodarzy była z kolei ta Marcina Bomskiego, ale i w tym przypadku zabrakło „zimnej krwi”, co utwierdzało kibiców w przekonaniu, że będą świadkami bezbramkowego podziału punktów...

W 93. minucie dążenia ekipy z Puńcowa zostały nagrodzone. Przy próbie kontry źle zagrał Tymoteusz Hernik, umożliwiając Tomaszowi Stasiakowi wykonanie dośrodkowania na głowę bezbłędnego tym razem Adamka. Wygrana „last minute” i dalszy „odjazd” w tabeli? Nic z tego! 120. sekund później, w ostatniej akcji meczu, ustawiony tyłem do bramki Piotr Basiński odegrał do Hanzela, który bez zbędnej zwłoki strzałem po dalszym słupku wyrównał. – To wartościowa zdobycz, taki bonus, który trudno było zakładać, bo widzimy, że mało kto cokolwiek urywa liderowi – oznajmia strzelec wyrównującego gola dla LKS-u.