Końcem roku poprzedniego objął siatkarki BKS Aluprof PROFI CREDIT i... odmienił ich grę. Bielszczanki mają w obecnym sezonie „na rozkładzie” wszystkie medalistki z sezonu minionego, od soboty walczyć będą o 5. miejsce na finiszu rozgrywek Orlen Ligi. Z trenerem Mariuszem Wiktorowiczem redaktor naczelny portalu Marcin Nikiel rozmawiał w kolejnej STREFIE WYWIADU.

KONFERENCJA PROFI CREDIT SPONSOREM TYTULARNYM BKS ALUPROF BIELSKO BIALA SportoweBeskidy.pl: Chyba nie zastanawiałeś się długo nad propozycją z Bielska-Białej. Sentyment pozostał? Mariusz Wiktorowicz: Sentyment i naprawdę miłe wspomnienia. Pięć lat spędzone w Bielsku-Białej było okresem bardzo rozwojowym. Ucieszyłem się z propozycji powrotu do BKS-u. Rozstaliśmy się dobrze z władzami klubu, mamy do siebie wzajemny szacunek. Praca była też odpowiednio wykonana, kiedy prowadziłem zespół. Zdobyliśmy dla klubu ósme mistrzostwo Polski. Chciałoby się to kiedyś powtórzyć, bo klub ma ogromne tradycje. Odchodząc z BKS -u drużyna sezon skończyła na 4. miejscu, gdzie był plan budowy zespołu założono na 3 lata. Był to dobry wynik, jak czas później pokazał. Trzeba sporo zrobić w wielu tematach, aby drużyna ponownie liczyła się w grze o medale.

SportoweBeskidy.pl: Nad czym skupiłeś się w pierwszej kolejności obejmując końcem roku siatkarki BKS-u? M.W.: Sprawa mentalna miała bardzo duże znaczenie. Konieczne było przywrócenie wiary zawodniczek w ich umiejętności siatkarskie. Po drugie chciałem wdrożyć mój system pracy, do którego dziewczyny powinny, jak najszybciej dostosować się. Dobrze zrobiła nam przerwa miesięczna w rozgrywkach. Wykorzystaliśmy ją nie tylko na aspekty mentalne, ale i trening siłowy.

BKS ALUPROF PROFI CREDIT BIELSKO-BIALA - BUDOWLANI LODZ SportoweBeskidy.pl: Postawiłeś również na budowę tzw. „team spirit” nie tylko poprzez treningi... M.W.: Rzeczywiście przywiązuję do tego dużą wagę. Mieliśmy wspólną kolację z całym zespołem, wybraliśmy się niedawno na paintball laserowy. Z jednej strony był to fajny trening jeśli chodzi o zwinność, czy koordynację, z drugiej świetna zabawa. Na Dzień Kobiet było z kolei wyjście do kina. Mogę powiedzieć, że dobrze się rozumiemy. To grupa, która lubi ze sobą pracować, a czas spędzony poza halą treningową przekłada się na właściwą współpracę na treningach i meczach. Nie były to żadne inicjatywy z konieczności, ale wynikające ze zwyczajnej chęci spędzenia czasu w gronie drużyny. To także kształtuje zespół, bo dziewczyny wiedzą, że mogą liczyć na siebie. Umiejętności mogą zaprowadzić je na szczyt, ale to charakter pozwoli się im tam utrzymać. Dlatego ma być duża pewność w tym, co się robi. Jakiekolwiek chwile zwątpienia należy szybko z siebie wyrzucić. Lubię się rozwijać jako trener i człowiek, dlatego też zagadnienia coachingu mentalnego są mi bliskie.

SportoweBeskidy.pl: A kibice wciąż mają trudności z oceną faktycznego potencjału drużyny. Pokonujecie Chemika, Atom Trefl, ale wcześniej w dramatycznym stylu przegrywacie ze znacznie słabszymi rywalkami. M.W.: Od kiedy rozpocząłem pracę z zespołem zdobyliśmy 18 punktów, wcześniej było ich 15. Po wznowieniu rywalizacji ligowej w styczniu poszliśmy trochę „dwutorowo”. Z Budowlanymi, Pałacem i KSZO odnieśliśmy pewne i ważne zwycięstwa. Myślałem, że przegrana w Legionowie będzie tylko takim wypadkiem przy pracy i do żadnego załamania w naszej grze nie dojdzie. Przyszły tymczasem bolesne, wyraźne porażki z Rzeszowem, Piłą i ta w Pucharze Polski. Zespół stracił pewność. A szkoda, bo fajnie się prezentował na treningach. Potrzebowaliśmy coś wtedy zmienić. Rozmawialiśmy, podsumowaliśmy pewne zdarzenia i zachowania, postawiliśmy też grubą kreskę, by móc stawiać żagle od nowa. Wiedziałem, że ten zespół ma potencjał i „zaskoczy”, z wieloma zawodniczkami pracowałem wcześniej. Potrzebowaliśmy czasu, cierpliwości, żeby sobie zaufać. Aby odnieść sukces jego pragnienie powinno być większe, niż strach przed porażką. Przegrana to też świetna nauka na przyszłość. Musieliśmy więc to wszystko dobrze zaplanować i sprawić, żeby każda z dziewczyn wiedziała co robić. Wtedy cała grupa zyskuje. I stało się to w odpowiednim momencie. Nie byliśmy faworytem meczów z Chemikiem, czy Atomem Trefl, a zagraliśmy dobre zawody, prezentując fajną i odważną siatkówkę z dużą pewnością siebie. Wykonaliśmy naszą pracę solidnie i zbudowaliśmy atmosferę w drużynie. Do tego dochodzą dobre relacje wewnątrz zespołu, a także między sztabem trenerskim i zawodniczkami. Wspólna praca daje nam przyjemność, widać jej efekty.

BKS - PROSTEJOV SportoweBeskidy.pl: Budowlani Łódź to kolejny przeciwnik w grze o miejsca w przedziale 5-8. Cel na pozostałą część sezonu? M.W.: Przychodząc do klubu powiedziałem dziewczynom, że naszym zadaniem jest traktować każdy mecz, jakby to był ten o mistrzostwo Polski. Trzeba przy tym grać odważnie i realizować wyznaczone założenia. Wczoraj krótko podsumowaliśmy sobie rundę zasadniczą, zaczynamy już play-off... Uważam, że na to, co za nami nie mamy już wpływu. Trzeba otwierać nowe drzwi, więc przygotowujemy się do kolejnego meczu. To taki etap sezonu, że czołowa czwórka gra o medale, następna czwórka o jak najlepsze miejsca, podobnie pozostałe ekipy. Każdy ma jeszcze coś do wygrania w tym sezonie. W każdym nadchodzącym spotkaniu chcemy być pewni i maksymalnie zaangażowani. Mamy swój półfinał i wierzę, że również finał. Bardzo dobre dla BKS-u byłoby zajęcie 5. miejsca i do tego będziemy dążyć. To wynik maksymalny, ale jak najbardziej realny. Nie będzie łatwo, bo są w naszej czwórce zespoły o podobnym potencjale. Zdecyduje dobra dyspozycja w danym momencie.

SportoweBeskidy.pl: A myślenie o nowym sezonie? Choćby pod kątem budowy drużyny, może w oparciu w większym stopniu o młode zawodniczki? M.W.: Pomału pojawiają się myśli o nowym sezonie. Po Pucharze Polski takie tematy nabierają tempa. Roszady są nieuniknione. BKS nie jest tu żadnym wyjątkiem i o budowie zespołu też się rozmawia. Bardzo się cieszę z sukcesu juniorek, które awansowały do finału mistrzostw Polski. Mając tak rozbudowane szkolenie młodzieży, oparte o Szkołę Mistrzostwa Sportowego, dziewczyny kończące liceum powinny co jakiś czas trafiać do pierwszego zespołu. Chciałbym, żeby tak to właśnie wyglądało. Często te młodsze zawodniczkami mijają się z tymi występującymi w Orlen Lidze, mogą je podpatrywać, ale także uczestniczyć w treningach, bo i na miarę potrzeb takie zabiegi stosujemy. Dla każdej z nich droga do pierwszego zespołu jest otwarta. Przed nikim nie zamykam drogi, uważam, że na utalentowane młode siatkarki, tym bardziej własne wychowanki, warto stawiać.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. M.W.: Dziękuję.