Sam start mecz był dla bielszczan obiecujący. Po ataku w aut Łukasza Kaczmarka zbudowali przewagę 6:3, ale być może zbyt wcześnie uwierzyli, że rywalowi będą narzucać swoje warunki. Kiedy skutecznym zbiciem, a następnie punktową zagrywką kosztem Jakuba Urbanowicza popisał się Dmytro Paszycki był już remis 9:9. Kluczowy moment nastąpił przy nikłym jeszcze prowadzeniu Grupy Azoty 13:12. Goście sprezentowali wówczas kędzierzynianom szereg punktów, gdy w ataku 4-krotnie w serii mylili się w równym udziale Jake Hanes i Roland Gergye.

Na wstępie kolejnego seta doskonale funkcjonował blok faworyta, którego sforsować nie mógł Urbanowicz, a dystans 6:2 na korzyść miejscowych należało określać jako istotny. Za połową niniejszej odsłony zrobiło się nadspodziewanie ciekawie, bo ze stanu 16:13 dla Grupy Azoty bielski zespół potrafił wobec skutecznych kontr wyjść na "oczko" przewagi. Gdy dobrze zaatakował Hanes BBTS miał nawet w zanadrzu rezultat 22:20, ale uległ pod naporem zagrywki Davida Smitha i świetnych akcji w ataku kadrowicza Aleksandra Śliwki.
 


Według scenariusza pomyślnego dla mistrza Polski przebiegł również set numer 3. Wprawdzie "czapa" Radosława Gila, prowadzącego grę BBTS-u także w tej partii, na Kaczmarku sprawiła, że przyjezdni prowadzili 8:5, ale wspomniany atakujący Grupy Azoty wziął wreszcie sprawy w swoje ręce. Ostatni raz korzystny wynik z perspektywy bielszczan notowaliśmy przy stanie 17:15, a kiedy asa serwisowego zanotował Marcin Janusz, a Hanesa zablokował Śliwka fakt dysproporcji 21:18 na rzecz gospodarzy ostatecznie złamał opór podopiecznych Harry Brokkinga.

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:18, 25:23, 25:20)

BBTS:
Woch, Urbanowicz, Hanes, Zawalski, Zimmerman, Gergye, Teklak (libero) oraz Fijałek (libero), Sinoski, Gil, Formela, Hunek
Trener: Brokking