Może nie sensacja, ale...
Kolejne w tym sezonie derby Żywiecczyzny zostały rozegrane w ramach odrobienia zaległości. W Rajczy miejscowa Soła podejmowała Stal-Śrubiarnię i w konfrontacji tej faworyzowana nie była.
Scenariusz środowego starcia dość szybko się wyklarował. To goście prowadzili grę i budowali swoje akcje. Tym jednakże brakowało odpowiedniego rozmachu. – Zdawaliśmy sobie sprawę, że tak ten mecz może wyglądać, natomiast nie podejrzewałem, że aż tak go prześpimy w pierwszej połowie. Chyba za bardzo uwierzyliśmy, że rozgrywając akcje w wolniejszym tempie da się coś wskórać – przyznaje Seweryn Kosiec, szkoleniowiec Stali-Śrubiarnia.
Soła tymczasem, świadoma ofensywnego potencjału znacznie wyżej notowanego przeciwnika, też miała swój jasno sprecyzowany plan. – Nastawiliśmy się na niską obronę i zamykanie przestrzeni. Dało to efekt taki, jaki chcieliśmy osiągnąć – wyjaśnia trener rajczan Marcin Kasperek. Co więcej, gospodarze jeden z ofensywnych wypadów zakończyli nieoczekiwanym zdobyciem gola. Wydarzyło się to w 25. minucie, gdy Jakub Szatanik sfinalizował dośrodkowanie Filipa Ficonia z prawego skrzydła.
Wola odrobienia dystansu była widoczna w ekipie z Żywca po pauzie. Sebastian Wydra wyrósł na kluczową postać Soły, kiedy w świetnym stylu bronił uderzenia Rafała Hałata z 5. metrów czy Kamila Żołny. O centymetry przy strzale z rzutu wolnego pomylił się z kolei Łukasz Tymiński. Przyjezdni domagali się poza tym podyktowania „11” po bezpardonowej interwencji jednego z zawodników miejscowych względem Żołny... – Sytuacji wypracowaliśmy sobie na tyle sporo, aby mecz wygrać, więc nie możemy być zadowoleni z tego, że ostatecznie uzyskaliśmy remis. Zaliczyliśmy kolejną lekcję. Rywale będą na nas inaczej patrzeć i tego świadomość mieć musimy – dodaje Kosiec.
Dopiero w 85. minucie piłka wylądowała tam, gdzie chciał tego strzelający po ziemi zza pola karnego rezerwowy w żywieckich szeregach Szymon Habla. Mimo gola zdobytego przez gości zespół z Rajczy wcale punktami z konkurentem dzielić się nie musiał. W końcówce Soła stwarzała okazje, gdy żywczanie dążyli do przechylenia szali na swoją korzyść. Po rzucie wolnym Jarosława Grygnego sam przed bramkarzem żywczan znalazł się Michał Gluza, który mógł zwieńczyć w idealny sposób bardzo dobry występ. Dominik Syc z pojedynku wyszedł zwycięsko. Ciekawe spotkanie zamknęło zagranie Jakuba Cokota w kierunku Patryka Tomali, który w futbolówkę będąc przed bramką Stali-Śrubiarnia trafić nie zdołał.