Podwójne strzelanie
To ważne V-ligowe zwycięstwo ekipy z Wilkowic, tym bardziej, że okupione sporym wysiłkiem.
Lepiej starcie z gośćmi z Lędzin zacząć się nie mogło, wszak po kwadransie było 2:0 i drużyna z Wilkowic pędząca po domowe „oczka”. Mateusz Kubica gola zdobył bezpośrednio z rzutu rożnego, zaś Dawid Kruczek popisał się udaną dobitką po strzale Rafała Hałata, co także było następstwem kornera. Przy tak korzystnym przebiegu zdarzeń powróciły jednak „stare grzechy”. W 17. i 24. minucie przyjezdni sami spożytkowali swoje stałe fragmenty, bezwzględnie wykorzystując brak odpowiedniego zachowania gospodarzy. Było zatem 2:2 i... mecz rozpoczął się de facto od nowa.
– Całkiem dobrze wyglądała nasza gra ofensywna, bo sytuacje stwarzaliśmy sobie z dużą łatwością. Fakt, że i jednak rywal się odgryzał – mówi Krzysztof Bąk, szkoleniowiec GLKS Nacomi. Miejscowi mogli schodzić na przerwę z zaliczką, gdyby precyzyjniej uderzali Maciej Marzec oraz Hałat.
Pod znakiem marnowanych szans upływała rewanżowa odsłona. To, że Marzec i Hałat nie zmusili golkipera MKS-u do kapitulacji, było konsekwencją technicznych błędów przy opanowaniu futbolówki na 10. metrze. Winić zawodników ekipy z Wilkowic nadmiernie nie należy, wszak murawa była dla wszystkich uczestników spotkania dodatkową przeszkodą. Dopiero w ostatnim kwadransie ziścił się kolejny „dwupak”. W 75. minucie akcję rozprowadził Dawid Fender, a z wycofanego podania Marka skorzystał idealnie mierzący z okolic „16” Mateusz Fiedor. Już w 90. minucie obrońcom MKS-u uciekł Piotr Wrona, a końcowym efektem rajdu pomocnika była egzekucja dokonana przez Fiedora.
– Wytrzymaliśmy do końca i szczęście tym razem było przy nas. Skończyć mógł się ten mecz różnie, bo przeciwnik miał sytuacje, by wyrównać przy stanie 3:2. Nie był to łatwy mecz, z rywalem mocnym fizycznie, dlatego zwycięstwo oceniam jako wartościowe – dopowiada trener wilkowiczan.