Taka, a nie inna konfiguracja sparingowa jasno wskazywała, że piłkarze z Wilkowic – w szczególności ci „na dorobku” – będą mogli zebrać bezcenne szlify. – Mecz rozpoczęliśmy w składzie nieco bardziej zbliżonym do optymalnego, a w drugiej połowie pojawiła się na boisku zupełnie nowa „11”. Jesteśmy na takim etapie przygotowań, że wszystkim dajemy szansę gry. Obciążenia treningowe są wystarczająco duże, a poza tym zależy nam na tym, aby młodzież zbierała doświadczenie – przyznaje Krzysztof Bąk, szkoleniowiec GLKS-u.
 


Żadna z drużyn nie zdołała otworzyć wyniku test-meczu w premierowych 45. minutach. O dziwo jednak IV-ligowiec nie zdołał narzucić swoich warunków przy pewnej postawie wilkowickiego zespołu „w tyłach”. Jednocześnie podopieczni trenera Bąka mieli klarowne okazje. Sytuację „oko w oko” z golkiperem Beskidu zaprzepaścił Mateusz Kubica, kilka szans zmarnował za to Dominik Kępys, który najwyraźniej – to myślenie na ten czas życzeniowe z punktu widzenia GLKS-u – z egzekucją wstrzymuje się do wiosennych gier ligowych.

Skoro o golach mowa, to w nie obfitsza była połowa po zamianie stron. Jej start to znakomite pozycje strzeleckie Macieja Wiewióry, z których GLKS pożytku nie uzyskał i wreszcie trafienie z 55. minuty. Skuteczny pressing na środkowym obrońcy Beskidu wykonał Jakub Mańdok, a jeden z testowanych zawodników dopełnił formalności. I właśnie od tego momentu podrażniona stratą ekipa z Andrychowa włączyła przysłowiowy wyższy bieg. Świadectwo dominacji przeciwnika to bramki, które wynik zweryfikowały na 2:1 dla faworyta sparingu.