W ubiegłej pucharowej edycji do starcia tych samych ekip doszło również na etapie półfinału. Wówczas o awansie Tempa do decydującej rozgrywki przesądziły rzuty karne, co było świadectwem zaciętości boiskowej walki. Dziś scenariusz o tyle się powtórzył, że zespół z Puńcowa z prestiżowej batalii wyszedł zwycięsko po spotkaniu „stykowym”, dołączając do Kuźni Ustroń – to oznacza identyczny zestaw finalistów w podokręgu skoczowskim, jak przed rokiem...

Gdyby oceniać spotkanie przez pryzmat czysto piłkarskich argumentów, to nieco lepsze wrażenie sprawiali zawodnicy ze Skoczowa, co z racji konfrontacji V-ligowca z reprezentantem ligi okręgowej nie powinno stanowić zaskoczenia. To oni doczekali się też niezłych szans przed przerwą. Sęk jednak w tym, że Wojciech Maciejowski radził sobie z wszystkimi próbami, które – to przyznać trzeba otwarcie – nie miały ani dostatecznej mocy, ani precyzji. Mowa o strzałach Kacpra Zątka w 20. minucie, Michała Pietraczyka w 34. minucie czy Antoniego Krzaka w 43. minucie. Gospodarze od czasu do czasu też się odgryzali, a najgroźniejsze próby odbywały się z udziałem Adama Kalety. W 27. minucie ofensywny pomocnik Tempa był bliski powodzenia, a w 33. minucie po jego wrzutce głową pomylił się w sytuacji klarownej Adam Morys.

Druga połowa nie od razu przyniosła rozstrzygnięcie. W 61. minucie z dystansu swoich sił spróbował Szymon Kubica, ale bramkarz puńcowian błędu nie popełnił. Na posterunku był też Mateusz Hulin, gdy w 65. minucie po „centrze” Jakuba Niedzielskiego główkował niepilnowany w polu karnym Alan Pastuszak. Za moment miejscowi przyblokowali uderzenie Adama Waliczka. Kluczowym zdarzeniem okazał się w 72. minucie rajd Kalety, który na jego finiszu minął Daniela Patera i uderzył nie do obrony przy słupku. O błyskawiczną ripostę mógł pokusić się Michał Szczyrba, lecz jego strzał poszybował obok słupka. Podopieczni Bartłomieja Koniecznego już do końca bili głową w mur, a z licznych stałych fragmentów nie wynikało nic konkretnego. Sporadycznie nadziewali się na kontry rywala, aż wreszcie w 95. minucie nadzieje skoczowian rozwiał Rafał Adamek po akcji lewym skrzydłem Szymona Gabrysia.