– Do 20. minuty powinniśmy przegrywać, bo rywal miał swoje sytuacje, a my nic szczególnego nie pokazywaliśmy na boisku – rozpoczyna Marcin Michalik, szkoleniowiec drużyny z Wisły, która przebudziła się dopiero po upływie wspomnianego czasu gry. W efekcie zdobyła też bramki. Testowany zawodnik dogrywał do Daniela BujokaKamila Janika, którzy trafiali do siatki, dając WSS zaliczkę 2:0 do pauzy i „paliwo” na dalszą część sparingu. Tym bardziej, że końcowy fragment premierowej odsłony przyniósł jeszcze inne obiecujące ofensywne zapędy reprezentanta „okręgówki”.

Tymczasem po zmianie stron do głosu doszli piłkarze Iskry, którzy nie dość, że w niczym rywalowi z wyższej ligi nie ustępowali, to jeszcze odrobili całość poniesionych wcześniej strat, remisując w test-meczu 2:2. – Może 25. minut takie, jakbym sobie tego wyobrażał, to stanowczo zbyt mało, aby mówić o pozytywach. Dopadł nas jakiś dziwny letarg i nie jest przypadkiem to, że sparingu nie rozstrzygnęliśmy ostatecznie na swoją korzyść – przyznaje trener wiślańskiego zespołu.