To, że stadion Soły jest terenem ciężkim, a pokonanie miejscowych wymaga koncentracji od pierwszej do ostatniej minuty połączonej z przygotowaniem taktycznym i motorycznym wie każdy, kto choć raz stanął do rywalizacji z tą drużyną. Zawodnicy Tempa byli jednak do czekającego ich zadania dobrze przygotowani: - Znamy specyfikę boiska w Rajczy i przygotowaliśmy na to spotkanie kilka wariantów rozegrania rzutów z autu, a także rzutów rożnych - przyznaje Michał Pszczółka, grający trener gości z Puńcowa.

To właśnie po wyrzutach Tempo stworzyło 2 okazje, po których miejscowych ratowała poprzeczka. Gdy wydawało się, że prowadzenie obejmie wicelider rozgrywek do głosu doszli gospodarze. W 22. minucie Jakub Kalfas zagrał piłkę do Filipa Ficonia, który znakomicie "zacentrował" w pole karne z prawej strony boiska. Na 5. metrze czekał już Mateusz Balcarek, któremu nie pozostało nic innego, jak zamiana wyśmienitej sytuacji na gola. Utrata bramki podziałała mobilizująco na przyjezdnych, którzy w 38. I 39. minucie perfekcyjnie wcielili w życie plan nakreślony na to spotkanie. Stało się to za sprawą Adama Morysa, który najpierw pokonał Andrzeja Nowakowskiego strzałem głową po wrzutce na krótki słupek z rzutu rożnego, a minutę później nie omieszkał wykorzystać sytuacji stworzonej po wyrzucie z autu. Co ciekawe, 17-letni strzelec obu goli zagrał w tym meczu w obliczu nieobecności podstawowych obrońców Tempa, ale już jego występ w pucharowej rywalizacji z Góralem Istebna dał trenerowi sygnał, że jest gotowy do podjęcia rękawicy. Zawodnicy Soły otrząsnęli się po stracie goli bardzo szybko i byli o włos od wyrównania po strzale Tomasza Strzałki, po którym na ich nieszczęście futbolówka zatrzymała się na słupku bramki strzeżonej przez Zbigniewa Huczałę.
 


W drugiej odsłonie miejscowi skupili wszystkie swoje siły na doprowadzeniu do wyrównania. Obserwowaliśmy dużo walki w środku pola, a Nowakowski raz po raz uruchamiał ofensywne akcje swojej drużyny dokładnymi wznowieniami od bramki. Ten sposób gry narażał jednak Sołę na kontry faworyta. Należy wspomnieć tu o 2 sytuacjach Tomasza Stasiaka z 70. i 75. minuty, w których do skutecznej finalizacji zabrakło mu odrobiny szczęścia. Najlepszą sytuację na podwyższenie wyniku zmarnował w 80. minucie Jakub Legierski, który po opanowaniu piłki na 5. metrze po wrzutce z prawego skrzydła przeniósł ją nad poprzeczką bramki Soły.

- Wiedzieliśmy, że siłą Soły są wznowienia bramkarza, który jest specjalistą w swoim fachu i opanował ten element niemal perfekcyjnie. My jednak bardzo dobrze organizowaliśmy się w defensywie. Kolejnym plusem jest to, że potrafimy odmieniać oblicze meczu i wygrywać spotkania, w których tracimy bramkę jako pierwsi. W poprzednich rozgrywkach bywało z tym różnie. Szkoda jedynie, że nie rozstrzygnęliśmy meczu szybciej, a mieliśmy ku temu okazje - podsumował Pszczółka.

- Podczas meczowej odprawy uczulaliśmy się na stałe fragmenty gry, mieliśmy zachować podczas ich rozgrywania szczególną koncentrację. Niestety nie udało się, a bramka zdobyta przez Tempo z rzutu rożnego podcięła nam nieco skrzydła, czego efektem był drugi gol. Po przerwie mieliśmy swoje sytuacje i szkoda, że nie udało się ich wykorzystać - skwitował z kolei Jarosław Grygny, szkoleniowiec Soły Rajcza.