– Planowaliśmy bardzo dobry występ na europejskich parkietach i to się nam udało, bo nigdy wcześniej aż tak znakomicie się nie zaprezentowaliśmy. Nie ma się czemu dziwić, że nasza postawa została dostrzeżona, a pokłosiem tego są pewne ubytki. Na Zachodzie kwoty, jakie zarabia się w czołowych klubach, są jednak większe i kuszące dla samych zawodników – przyznaje Janusz Szymura, prezes Rekordu Bielsko-Biała. Nie przypadkiem jest w przywołanym kontekście fakt, że drogę z Cygańskiego Lasu do Anderlechtu Bruksela, a więc jednego z konkurentów „rekordzistów” podczas europejskiej przygody, obrali Stefan RakićEric Panes.

To osłabienia bez wątpienia poważne, ale... takowych jest więcej. Biało-zielonych barw nie będzie przywdziewał dłużej także Brazylijczyk Matheus, który z kolei przenosi się do najsilniejszej na świecie ligi hiszpańskiej. W Rekordzie nie będzie również Deli, który spędził w klubie rok. Końca dobiegł kontrakt Kamila Surmiaka, a wyśmienitą karierę zakończył bramkarz Bartłomiej Nawrat. W tym akurat przypadku sięgnięto po wracającego do Bielska-Białej wychowanka Michała Kałużę, aktualnie pierwszego bramkarza reprezentacji Polski. – Warto podkreślić, że Bartek Nawrat pełnił u nas przez lata niepodważalną rolę zarówno na parkiecie, jak i poza nim. Na przestrzeni lat to niekwestionowany numer 1. na pozycji golkipera, więc musieliśmy zadbać o odpowiedniej jakości następstwo – wyjaśnia sternik bielskiego klubu.

Wyraźnie widać zatem, że zmiany personalne w Rekordzie mają tego lata charakter iście rewolucyjny, ale nie mają one podłoża w wynikach. – Co kilka lat drużyna powinna zostać gruntowniej przebudowana i tak właśnie dzieje się teraz u nas. Jeśli więc używamy słowa rewolucja, to dodałbym, że jest ona też przemyślana i kontrolowana – dodaje Szymura, który końcowej fazy ekstraklasowego sezonu nie ocenia negatywnie wyłącznie przez pryzmat braku medalu, co „rekordzistom” nie przydarzyło się od... 12 lat. – Nie da się mieć wszystkiego, a my pewne cele jednak zrealizowaliśmy w zasadzie maksymalnie. Co nie zmienia mojej opinii, że potencjał na zdobycie mistrzostwa Polski w tej drużynie był. Ze względu na kumulację meczów na początku maja, nie wytrzymaliśmy trudów sezonu fizycznie, a właściwie rzecz ujmując – zdrowotnie. W fazie play-off nie było takiego spotkania, w którym trener dysponowałby optymalnym składem. A natężenie meczów było potężne, bo wspomnę, że w 18 dni zagraliśmy ich aż 8, a wliczając dogrywki, to można powiedzieć, że nawet 9. Rachunek jest prosty – co 2 dni graliśmy o stawkę. Tu nasuwa się oczywisty wniosek, że w układzie współpracy Polskiego Związku Piłki Nożnej i prowadzącej rozgrywki spółki Futsal Ekstraklasa, warto zastanowić się nad kształtem i kalendarzem ligi, aby szanować interesy zwłaszcza tych klubów, które odgrywają najważniejszą rolę dla rozwoju dyscypliny, a nade wszystko zdrowie zawodników – uważa prezes Rekordu.