Szkoleniowiec Podhalanki obawiał się o wynik tego meczu, ponieważ mógł skorzystać z usług jedynie 13. zawodników. Sztaby szkoleniowe nie zdążyły jeszcze rozsiąść się wygodnie na ławkach rezerwowych, a goście już prowadzili. Po rzucie z autu o piłkę powalczył Kacper Najzer, a futbolówka spadła na 16. metr. Tam czekał Patryk Semik, który strzałem z woleja pokonał Sławomir Raczka. Bramka dodała przyjezdnym animuszu, ale próby Najzera zatrzymał golkiper gospodarzy. Bory długo nie mogły się otrząsnąć po stracie gola. Dopiero w 30. minucie stworzyły sobie dogodną sytuację, ale strzał Grzegorza Szymika z 20. metrów zatrzymał się na poprzeczce. Miejscowi wyrównali w 38. minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Dawida Zonia. Niepewna interwencja Wiesława Arasta pozwoliła Marcinowi Gustyńskiemu na zdobycie bramki z najbliższej odległości. Bramkarz gości zrehabilitował się nieprawdopodobną interwencją 2. minuty później, gdy odbił strzał Gabriela Duraja z 14.metrów pewnie zmierzający w okienko bramki. Ostatnią dogodną sytuacją był strzał z głowy Jakuba Sołtysika z 3. metrów, który z bramki Grzegorz Zawada w sobie tylko znany wybił na rzut rożny.
 


Druga część spotkania zaczęła się ponownie znakomicie dla gości. Akcję przeprowadzoną prawą stroną boiska pewnie zamknął Mikołaj Stasica, a stało się tak dlatego, że Najzer zaabsorbował uwagę defensorów gospodarzy. Bory dążyły do wyrównania, a momentem zwrotnym była czerwona kartka dla Najzera, otrzymana w konsekwencji dwukrotnego napomnienia żółtym kartonikiem. Miejscowi poczuli „krew” i przystąpili do oblężenia bramki Podhalanki. Strzały Adriana Duraja Kacpra Mrowca padły jednak łupem golkipera przyjezdnych. Bohaterem mógł zostać wprowadzony w 75. minucie Robert Motyka. Niestety w 88. minucie nie zdołał umieścić w siatce piłki dogranej mu na 4. metr, a za moment trafił w poprzeczkę zamykając dośrodkowanie Pawła Duraja. Podhalanka również miała swoje sytuacje - przede wszystkim należy wspomnieć o strzale Semika z połowy boiska, który zatrzymał się na spojeniu słupka z poprzeczką. Goście wytrzymali napór Borów i odnieśli drugie wyjazdowe zwycięstwo w tych rozgrywkach.

- Skuteczność, skuteczność i jeszcze raz jej brak to największy problem, z jakim obecnie się mierzymy. Po raz kolejny nasza dobra gra nie jest poparta wynikiem, natomiast nie wykorzystując tylu sytuacji nie masz prawa wygrać meczu - podsumował mecz Sebastian Gierat, szkoleniowiec Borów.

- Pojechaliśmy do Pietrzykowic osłabieni, więc tym bardziej cieszymy się z tego zwycięstwa. Mecz ułożył się nam znakomicie. Bory zaprezentowały się bardzo dobrze, ich dorobek punktowy nie odzwierciedla tego, jak dobrze grają w piłkę. Mecz kończyliśmy w osłabieniu i chwała chłopakom, że dociągnęli ten wynik do końca - powiedział Sławomir Szymala.