W nim przewagę osiągnęli goście, którzy już przed pauzą wypracowali kilka okazji mogących przynieść im gola. Sposobność do pokonania Marcina Nawrockiego mieli m.in. Błażej Bawoł Marcin Wysiński. „Fanta” Błyskawica doczekała się jedynie w 29. minucie. Po wrzutce Bartosza Szołtysa z rzutu rożnego najlepiej w polu karnym gospodarzy odnalazł się niczym rasowy snajper Krzysztof Koczur. Piłkarze z Pogórza odgryzali się sporadycznie. Na finiszu premierowej połowy zbyt lekkie uderzenie Przemysława Góreckiego z okolic „16” padło łupem Krzysztofa Michałowskiego.
 



Obraz gry nie uległ zmianie, gdy drużyny na boisko powróciły. I tym razem drogomyślanie skutecznością bynajmniej nie brylowali. Wyjątek to 66. minuta, kiedy to w zamieszaniu futbolówkę za linię bramkową skierował ekwilibrystycznie z najbliższej odległości B. Bawoł. Pozostałe szanse, choćby „setki” Mariusza Saltariusa czy kolejna B. Bawoła, nie przyniosły gościom sukcesu. Piłkarze LKS-u swoje sytuacje mieli pod koniec rywalizacji za sprawą rezerwowych. Mateusz Rucki przegrał pojedynek z golkiperem Błyskawicy, zaś Daniel Cielepak nie trafił czysto w piłkę będąc wówczas na 5. metrze.

Szkoleniowcy obu ekip byli zgodni, że w Pogórzu po komplet „oczek” sięgnął zespół tego dnia lepszy. – Gdybyśmy szybciej podwyższyli wynik na 2:0, to pewnie wygralibyśmy zdecydowanie. Dobrze jednak, że wreszcie solidniej zaprezentowaliśmy się w defensywie – oznajmił Krystian Papatanasiu, trener Błyskawicy, która kontynuuje marsz w górę tabeli po kiepskim starcie rozgrywek „okręgówki”. – Spodziewam się, że czołówkę będzie doganiała teraz bardzo szybko. Mnie cieszy waleczna postawa drużyny do samego końca spotkania – zaznaczył z kolei opiekun miejscowych Łukasz Strach.