Stawka większa niż wynik
Gra lepsza, aniżeli osiągane rezultaty - tak w dużym skrócie przebiegały dotychczasowe ligowe potyczki zespołów z Pogórza i Słotwiny. Bezpośrednie starcie mogło ewentualnemu zwycięzcy dać nadzieje na marsz w górę stawki.
– Wiedzieliśmy, jak ważny to mecz. Gościliśmy rywala, który był o punkt przed nami w tabeli. Nie mogliśmy dopuścić do tego, aby nam jeszcze bardziej odskoczył. Czuliśmy też, że nasz dorobek nie odzwierciedla do końca prezentowanego poziomu – mówi Łukasz Hanzel, grający trener pogórzan, którzy w pierwszej części meczu zademonstrowali więcej ofensywnych walorów od gości.
Ciekawostką jest to, że gola zespół z Pogórza strzelił dość przypadkowo. Złe wybicie „5” przez bramkarza Wojciecha Mroka umożliwiło oddanie celnego uderzenia Danielowi Szwarcowi. Z okazji sobie wypracowanych gospodarze już nie byli w stanie pokonać golkipera Sokoła. Mowa o próbie Michała Czakona z 12. minuty czy szansach Kamila Kacprzykowskiego. Przyjezdni odpowiedzieli m.in. w 27. minucie, kiedy poprzeczka uchroniła LKS po próbie Wojciecha Kapały z rzutu wolnego.
Po zmianie stron ekipa ze Słotwiny atakowała już częściej. Cel? Przerwanie niechlubnej serii porażek. Krótko po zameldowaniu się na murawie w dogodnej sytuacji po wyjściu za linię obrony LKS-u chybił Michał Talik. Z bliskiej odległości pudłowali natomiast Damian Stawicki i Kacper Dunat, co uwidoczniło spory problem ze skutecznością. Na nic zdał się tym samym gol finalnie honorowy. W 62. minucie Kamil Urbaniec ponowił akcję po rzucie wolnym, by mimo ostrego kąta i defensora pogórzan „na plecach”, zmusić golkipera miejscowych do sięgania „za kołnierz”. Zespół z Pogórza miał jednak w swoich szeregach rutynowanych Hanzela oraz Piotra Ćwielonga. Ten pierwszy na listę strzelców wpisał się w 58. minucie, gdy strzałem lewą nogą od słupka spuentował asystę Czakona, drugi – w swoim stylu wziął rywali „na zamach” po zejściu z lewego skrzydła, by uderzyć w krótki róg bez właściwej reakcji Mroka.
– Szkoda, że po strzeleniu bramki kontaktowej nie zdołaliśmy pójść „za ciosem”, a sytuacje na wyrównanie były. Musimy zacząć wykorzystywać swoje okazje, inaczej ciężko będzie nam wreszcie ruszyć – oznajmia Przemysław Jurasz, grający szkoleniowiec Sokoła.