Tylko futbolu niewiele...
Z Lędzin piłkarze Błyskawicy chcieli wywieźć pełny punktowy łup. Tymczasem do ostatnich sekund musieli starać się o to, aby nie polec.
– To był nasz najsłabszy mecz w tym sezonie. Generalnie widowiska ciekawego kibice nie obejrzeli, bo 80 procent czasu gry toczyło się w powietrzu, a warunki fizyczne były sprzymierzeńcem przeciwnika – mówi Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec Błyskawicy, która dopiero w doliczonym czasie spotkanie „odczarowała” bramkę MKS-u. Volodymyr Varvarynets wytrzymał próbę nerwów przy rzucie karnym, który został zaordynowany za rękę gospodarzy po kornerze gości.
Wspomniane zdarzenie pozwoliło drogomyślanom uniknąć przykrej straty wszystkich „oczek”. Ekipa z Lędzin swojego „fanta” doczekała się w 52. minucie. W zbyt wiele okazji spotkanie nie obfitowało. Przed przerwą strzały oddawał Eryk Rybka, lecz jego uderzenia mijały cel. W 68. minucie napastnik Błyskawicy przegrał pojedynek z golkiperem lędzinian. 10. minut później szarża Aleksandra Krańczuka omal nie dała gościom upragnionego wyrównania. Sporadycznie gospodarze testowali Mateusza Pońca, aczkolwiek wygrana MKS-u byłaby rezultatem niekoniecznie adekwatnym do przebiegu dzisiejszego spotkania.