
W cieniu gigantycznego skandalu
- To jeden z najczarniejszych dni dla skoków narciarskich - to szczere i w pełni zrozumiałe słowa szefa skoków narciarskich Sandro Pertile po dzisiejszym konkursie indywidualnym mistrzostw świata w Trondheim, który w żadnej mierze nie okazał się świętem dyscypliny.
Dyskwalifikacją skoczków norweskich, w tym pierwotnie sięgającego po wicemistrzostwo świata Mariusa Lindvika, zakończył się dzisiejszy konkurs. Norwegom zarzucono niezgodne z przepisami manipulacje przy kombinezonach, co wywołało prawdziwą burzę w środowisku i spowodowało przetasowania w ścisłej czołówce czempionatu. A być może będzie miało kolosalny wpływ na całą dyscyplinę...
Kilka faktów pozostało jednak niezmiennych. Niestety, Polacy na całym zamieszaniu nieszczególnie skorzystali, bo w rywalizacji o czołowe lokaty nie odegrali żadnej poważnej roli. Najlepszy z nich wiślanin Paweł Wąsek (129,5 m i 130,5 m) zajął ostatecznie 11. miejsce. 15. przypadło w udziale Dawidowi Kubackiemu (126 m i 127,5 m). Równe skoki na 122 m dały 22. pozycję Aleksandrowi Zniszczołowi z WSS Wisła w Wiśle, a Jakub Wolny z LKS Klimczok Bystra był 27., lądując na 123,5 m i 120 m.
Bezdyskusyjnie po złoto sięgnął mimo zamieszania Słoweniec Domen Prevc (138 m i 140,5 m). Pozostali medaliści w Trondheim to: Jan Hoerl z Austrii i Ryoyu Kobayashi z Japonii. Sport zszedł jednak na plan dalszy, bo o nim mówiono wyłącznie do ceremonii dekoracji najlepszych.