Wnioski z Katowic
Widzew Łódź, sklasyfikowany na ten moment w dolnych rejonach tabeli Fogo Futsal Ekstraklasy, był kolejną ligową przeszkodzą dla bielskiego Rekordu. Łatwej przeprawy nikt w szeregach biało-zielonych dzisiejszego wieczoru nie oczekiwał.
Nie dalej, jak w środę "rekordziści" gościli w Katowicach. Tamto spotkanie rozpoczęli idealnie od strzelonego gola, ale za przysłowiowym ciosem nie zdołali pójść. Czy złożyć to na karb zbytniego kunktatorstwa czy też oporu ze strony przeciwnika - dziś nie ma to większego znaczenia. Ważne jednak jest, aby wyciągać wnioski, a w przywołanym kontekście o takowych mówić można w przypadku sobotniej wyprawy do Łodzi.
Także starcie z Widzewem ułożyło się dla ekipy z Cygańskiego Lasu doskonale. Nie tylko w 1. minucie potyczki goście zdobyli prowadzenie po wznowieniu z autu i podaniu Gustavo Henrique wykorzystanym przez Grzegorza Haraburdę, ale zdołali je błyskawicznie podwyższyć. Minutę 3. asystą okrasił Franco Spellanzon, a łódzkiego golkipera do kapitulacji zmusił Martin Doša. I tym razem gospodarze ewidentnie nie popisali się przy kolejnym stałym fragmencie. Niczym wyrachowany bokser, zawodnicy Rekordu zadali również następny cios - krótko przed syrenę oznajmiającą przerwę Gustavo Henrique nie zniweczył akcji Srdjana Ivankovicia, gwarantując faworytowi komfort w kontekście odsłony rewanżowej.
Po zmianie stron fajerwerków za wiele nie było. "Widzewiacy" próbowali sforsować defensywę Rekordu, która wreszcie stanowiła monolit, przetrzymując nawet momenty przewagi miejscowych przy manewrach z "lotnym bramkarzem". W 27. minucie piłka znów zatrzepotała w "świątyni" łodzian. Doša asystował Michałowi Markowi, który strzałem z bliskiej odległości podsumował optymalną wyprawę futsalistów Rekordu. Na przeszkodzie w wygranej bardziej okazałych rozmiarów, po kolejnej dziś próbie Marka, stanął w 38. minucie słupek. To, co jednak najważniejsze - zachowanie czystego konta "w tyłach", co normą w dotychczasowych ekstraklasowych bojach sezonu 2025/2026 nie było.