– Nie zawsze jest tak, że wynik odzwierciedla to, co dzieje się na boisku. Ale tym razem tak się właśnie ułożyło – zaznacza na wstępie Mateusz Szatkowski, szkoleniowiec Wisły, która nad Olzą poczynała sobie wyjątkowo śmiało.

Już w 4. minucie przyjezdni „napoczęli” rywala. Dawid Gizler prostopadłym podaniem obsłużył Bartosza Wojtkowa, który zachował się, jak na rasowego i doświadczonego snajpera przystało. I choć istotnie zespół ze Strumienia otwarcie miał mocne, to swoje kolejne okazje w bliskości bramki Piasta marnował. Ta najlepsza to pojedynek Jakuba PuzoniaMateuszem Kudrysem, z której ofensywny zawodnik Wisły nie wyszedł zwycięsko. Szczęścia szukał także groźnie uderzający Gizler. To natomiast, że gospodarze nie wyrównali, jest zasługą znakomitej parady Jarosława Gatnera, który „wyciągnął z okienka” strzał z narożnika „16”.

Długo przyszło czekać gościom na udokumentowanie swojej wyższości i zapewnienie sobie komfortu wynikowego. Z 3. metrów ponad poprzeczkę futbolówkę skierował Wojtków, skutecznością nie grzeszyli także Puzoń oraz Artur Miły. Ale w 74. minucie wyćwiczoną akcją – dośrodkowaniem Miłego po przyjęciu i dołożeniem nogi przez Wojtkowa – piłkarze Wisły zrobili to, na co zapracowali. Jeszcze w 90. minucie po odbiorze piłki w środku pola Przemysław Kiełkowski przedarł się ze skrzydła i ustalił stan bramkowy na 3:0 dla strumienian.

– Idzie to wszystko ku lepszemu. Przede wszystkim odpowiednio, bo systematycznie trenujemy i każdy dokłada swoje do naszej gry – podkreśla trener Wisły.