„Rekordzistki” z niemal wszystkich dotychczasowych delegacji przywoziły łupy, na dodatek czyniąc to po spotkaniach zwycięskich. Wyjazd do Tczewa miał przynieść kontynuację tej passy, wszak gospodynie przystępowały do meczu bez choćby „oczka” na koncie i z kiepskim stosunkiem goli strzelonych do straconych.

– Było widać, że Pogoń chce wyjść z kryzysu. Przełożyło się to na grę rywalek, których podstawowym celem było nie stracić gola – przyznaje na łamach klubowej strony Mateusz Żebrowski, szkoleniowiec piłkarek Rekordu. Szczelne bronienie dostępu do własnej bramki równoznaczne było z tym, że tczewianki rzadko angażowały swoje siły w akcje ofensywne, jednocześnie utrudniające takowe działania przyjezdnym. Dogodne szanse biało-zielone wypracowały sobie toteż tylko w pierwszej z meczowych połów, ale 2-krotnie pomyliła się w aspekcie egzekucji Dominika Dereń.

Gospodynie na bardziej otwartą grę zdecydowały się w końcówce potyczki, po jednym z rzutów rożnych Kindze Ptaszek przyszedł w sukurs słupek, co zapobiegło bądź co bądź niespodziewanej przegranej bielszczanek w razie trafienia ekstraligowych outsiderek... – Trzeba też docenić ten remis. Udało nam się wreszcie, choć tylko połowicznie, „odczarować” miejsce, gdzie dotychczas wyłącznie przegrywaliśmy. Zakończyliśmy ten mecz bez bramkowych strat, a to nam się dotąd w Tczewie również nie udawało – kwituje trener ekipy z Cygańskiego Lasu, notującej w ogóle premierowy remis w sezonie 2025/2026.