Po raz trzeci Rotuz zmierzył się ze swoim rywalem na boisku ze sztuczną nawierzchnią w Czechowicach-Dziedzicach, gdzie bronowianie spędzili całą zimę. Nie ma więc co ukrywać, że był to dla nich swego rodzaju atut, który w meczu z Sołą potrafili wykorzystać. - Po tym spotkaniu kończymy - mam nadzieję - naszą przygodę ze sztucznym boiskiem i już w roli gospodarzy będziemy występować w naszym domu w Bronowie. Jeśli chodzi o konfrontację z Sołą, plan był taki, że wiedzieliśmy, iż kobierniczanie będą mieć problemy z adaptacją do sztucznej nawierzchni. Chcieliśmy to jak najszybciej wykorzystać - przekonuje Jakub Kubica, szkoleniowiec Rotuza. 

 

Losy spotkania zdeterminował jego początek. Już po 5. minutach Rotuz prowadził 2:0 po dwóch golach Bartłomieja Ferugi, a w końcówce na listę strzelców wpisał się Jakub Mencnarowski i zespół z Bronowa sięgnął po drugie zwycięstwo na wiosnę w trzecim meczu. Soła natomiast została zatrzymana po dwóch wiosennych zwycięstwach. 

 

- Całkowicie inaczej wyobrażaliśmy sobie ten mecz, który tak naprawdę po 5. minutach został zabity. O ile mieliśmy swój plan, tak runął on błyskawicznie po naszych indywidualnych błędach. Nie było to jednak wielkie widowisko dla kibiców. Dużo chaosu, niedokładności... Nie poddajemy się jednak i już myślimy o kolejnych meczach - zauważa szkoleniowiec Soły, Kamil Zoń.