Kibice w Goleszowie obejrzeli 2 gole. Pierwszego – ku radości miejscowych fanów – strzelili iście sensacyjnie gospodarze. Do punktowego łupu LKS przybliżył Krzysztof Felis, który wykorzystał błąd rywala „w tyłach” i po przechwycie trafił w 65. minucie do „świątyni”. Radość goleszowian długo nie trwała, bo w 72. minucie o wyrównanie postarał się Mateusz Janik. Z bramkowych zdobyczy to byłoby na tyle...

W obliczu podziału punktów znacznie lepsze nastroje panowały w szeregach outsidera, który potwierdził progres w ostatnich meczach. – Wygląda to coraz lepiej. Konsekwentnie graliśmy w obronie i zdołaliśmy przetrwać ataki gości. Bardzo się tego spotkania obawialiśmy, bo braki kadrowe mieliśmy poważne – mówi Dawid Janoszek, trener zespołu z Goleszowa.

Radziechowianie kontynuują tymczasem wiosenną serię remisową. W Goleszowie strat nie uniknęli na własne życzenie. Przed przerwą aluminium bramki miejscowych stemplował po dwakroć Janik, w drugiej części zaś słupek obił Lev Taratorin. Idealnej okazji nie wykorzystał też Kacper Marian. A szkoda, bo uderzenie wprost w golkipera LKS-u Piotra Felisa poprzedził efektownym rajdem między obrońcami outsidera „okręgówki”. – Ciężko opisać, jakie sytuacje potrafimy marnować. Znów mamy wielki niedosyt – wyjaśnia szkoleniowiec GKS-u Sebastian Gruszfeld.