- Pierwsza połowa – średnia w naszym wykonaniu. Po strzeleniu bramki na 1:0, przez 25 minut nas nie było. Dobrze, że w tym momencie przeciwnik tego nie wykorzystał, bo różnie mógłby potoczyć się ten mecz. Mała „suszarka” w przerwie wystarczyła, żebyśmy wróciliśmy na swoje obroty i byli nieuchwytni dla rywali... - przyznał na łamach klubowej strony trener rezerw Rekordu, Dariusz Rucki. 

 

Bielszczanie chcieli wziąć rewanż na ekipie z Bełku za jesienną porażkę 0:2. Na najlepszej drodze ku temu byli już w 5. minucie, gdy Szymon Młocek głową zamknął dośrodkowanie z rzutu rożnego Marka Profica. Od tego momentu mecz przebiegał w dość spokojnym tempie. Pieczę nad boiskowymi wydarzeniami przejął Decor, jednak nie był w stanie udokumentować tego w rezultacie. A okazje ku temu były, jednak raz na przeszkodzie gospodarzom stanął słupek, a w innych przypadkach dobrze radził sobie z ofensywnymi zakusami Decoru bramkarz "dwójki" Rekordu. 

 

Znacznie lepiej "rekordziści" zaprezentowali się po zmianie stron. W 65. minucie stan prowadzenia podwyższył Jakub Kempny, który skutecznie dobił uderzenie Olafa Sobika. Stracona bramka wyraźnie podcięła "skrzydła" gospodarzom, co też bielszczanie zamierzali wykorzystać. W 77. minucie wprowadzony chwilę wcześniej Kacper Pawlus skorzystał z podania Mikołaja Mojeszczyka, a chwilę później wynik meczu na 4:0 ustalił inny ze ze zmienników, Mateusz Tekieli .