Mecz w Istebnej z udziałem piłkarzy LKS-u Goleszów okazał się najbardziej jednostronnym w programie 16. kolejki. Dość wspomnieć, że pauza nastąpiła, gdy gospodarze „odjechali” przeciwnikowi na 4:0. – Zagraliśmy koszmarną połowę, w której zostaliśmy zdominowani. To było zupełne przeciwieństwo tego, co sobie założyliśmy. Sami zastanawiamy się co jest tego powodem. Nastawienie było właściwe, a mocne punkty przeciwnika doskonale znaliśmy. Tymczasem straciliśmy aż 4 gole po stałych fragmentach. Cóż – z teorii do praktyki na tym poziomie rozgrywek droga jak widać daleka – analizuje Marek Bakun, szkoleniowiec drużyny niezmiennie zamykającej tabelę „okręgówki”.

Ostatecznie w Istebnej przyjezdni przegrali aż 0:5. Czy to pokazuje, iż mimo zimowych wzmocnień LKS wciąż jest najsłabszym z uczestników obecnych zmagań ligowych? – Jeśli miałbym wskazywać czego nam zabrakło, to na pewno odpowiedniego poziomu agresji. Moim zdaniem nie jesteśmy teraz aż tak słabym zespołem, żeby zbierać takie lanie – dodaje trener goleszowian. – Sznurówka z jednego buta tuż po inauguracji się nam rozwiązała. Jak but spadnie, to będziemy jedną nogą tam, gdzie bardzo byśmy nie chcieli – obrazowo konstatuje Bakun.

I wydaje się, że najbliższa domowa konfrontacja – awizowana na 6 kwietnia przeciwko Spójni Zebrzydowice – będzie dla outsidera kluczowa, aby na walkę o utrzymanie się jeszcze załapać. Zwłaszcza, że następne spotkania w tym miesiącu to batalie z zespołami przynależącymi do szerokiej ligowej „szpicy”.