Dziś tylko do przerwy pachniało niespodzianką, a zebrzydowiczanie byli dla rozpędzonego Beskidu konkurentem równorzędnym. Choć optyczną przewagę posiadał faworyt, to dochodzenie do sytuacji przychodziło mu ze sporym trudem. – Spodziewałem się, że specyfika boiska i do tego nietypowy termin meczu zrobią swoje. Musieliśmy w takich okolicznościach być cierpliwi i wyczekiwać szansy na gola – przyznaje Bartosz Woźniak, szkoleniowiec Beskidu.

Gospodarze, przetrzebieni kadrowo wobec kartkowych absencji Grzegorza KopcaMarcina Bednarka czy podstawowego bramkarza Radosława Kalisza, mogli coś w ofensywie wskórać. W 13. minucie Paweł Kawik starł się przed „16” z Konradem Kruckiem, ale sędzia faulu się nie dopatrzył. Golkiper skoczowskiej drużyny stanął na wysokości zadania w 37. minucie, odbijając piłkę po strzale Piotra Pastuszaka z rzutu wolnego.

Wstęp drugiej połowy był o tyle zaskakujący, że piłkarze Spójni o niespodziewaną zaliczkę omal się nie pokusili. W 47. minucie po kornerze z najbliższej odległości futbolówkę w sobie wiadomy sposób przeniósł nad poprzeczką Kacper Waleczek. Niewiele do szczęścia zabrakło również Krystianowi Kaczmarczykowi, którego uderzenie sparował K. Krucek. Podrażnieni zawodnicy ze Skoczowa odpowiedzieli w najlepszym możliwym stylu. Dośrodkowanie z prawego skrzydła wykonał Mieczysław Sikora, a w polu karnym defensorów Spójni uprzedził Jakub Krucek. I tak to pierwszy dziś celny strzał Beskidu w 51. minucie dał przyjezdnym przewagę. Był to przełomowy moment meczu. Trener zebrzydowiczan Grzegorz Łukasik miał mocno ograniczone pole manewru, mógł więc tylko przyglądać się, jak faworyt jego podopiecznych dobił. W 75. minucie J. Krucek poprawił dorobek indywidualny po podaniu Krystiana Dudajka, zaś w 84. minucie Krzysztof Surawski zrobił główkując to, co powinien po „centrze” Michała Szczyrby z rzutu rożnego.

Spójnia po raz 4. z rzędu nie cieszyła się z kompletu punktów, Beskid może dla przeciwwagi szczycić się 6. zwycięstwami w serii, a o jakości gry defensywnej świadczy to, że od 360. minut skoczowska defensywa nie dała się zaskoczyć ani razu. – Wygraliśmy zasłużenie. Cieszyć możemy się przede wszystkim z punktów, bo mają taką samą wartość, jak w tych spotkaniach, w których prezentowaliśmy się lepiej – komentuje trener Beskidu.