- Spodziewaliśmy ciężkiego meczu i taki był. Byliśmy przygotowani na atak szybki Unii, ale wygląda na to że niewystarczająco dobrze. Padły mocne słowa w szatni, które - miejmy nadzieję - przyniosą pożądany efekt - powiedział na łamach klubowej strony trener Rekordu, Dariusz Klacza. 

 

Znaki "na ziemi i na niebie" nie wskazywały w pierwszej połowie, że walcząca o utrzymanie Unia będzie w stanie sprawić niespodziankę z czołową siłą III ligi gr. 3. "Rekordziści" od początku meczu mieli optyczną przewagę, stwarzali sytuacje bramkowe w obrębie "16" Unii oraz otworzyli wynik spotkania. W 30. minucie Daniel Świderski wykorzystał prostopadłe podanie od Tomasza Nowaka i przy jednobramkowym prowadzeniu Rekord schodził na przerwę. 

 

W drugiej połowie jednak bielszczanie byli już innym zespołem. Nie ma co ukrywać, Unia wykorzystała bezlitośnie moment gorszego okresu Rekordu. Zaraz na początku kolejnych trzech kwadransów ręką we własnym polu karnym zagrał Szymon Nocoń, a z 11. metrów nie pomylił się Mateusz Bodzioch. Gospodarze wyczuli szansę, aby jeszcze więcej wycisnąć z tego meczu i ta sztuka im się powiodła. W 76. minucie Sławomir Musiolik z ostrego kąta wpakował piłkę do siatki. Wcześniej jednak Rekord miał swoje okazje bramkowe. Próbowali m.in. Daniel Kamiński, Kacper Kasprzak oraz Zbigniew Wojciechowski. 

 

Tym bardziej szkoda tej porażki, gdyż Rekord przy zwycięstwie mógł stać się samodzielnym liderem. Rezerwy Śląska zremisowały bowiem z Gwarkiem Tarnowskie Góry, a 3. w tabeli MKS Kluczbork przegrał z Górnikiem Polkowice.