- Na pewno potrzebowaliśmy takiego zwycięstwa, i nie jest ono dziełem przypadku. Wcześniej graliśmy z drużynami teoretycznie poza naszym zasięgiem, teraz przystąpiliśmy po raz pierwszy na wiosnę w roli faworytów i zawodnicy podołali zadaniu, co mnie cieszy - mówi nam Marcin Kasperek, trener Soły. 

 

Lepszego rozpoczęcia meczu rajczanie nie mogli sobie wymarzyć. Już w 5. minucie Piotr Górny otworzył wynik meczu, wykorzystując dogranie z bocznego fragmentu boiska. Mecz nie układał się po myśli zawodników z Żabnicy i chwilę później już było 2:0, gdy Mateusz Małaczek niefortunnie posłał piłkę do własnej bramki. Ekipy z Rajczy jednak nie zadowalał ten stan rzeczy i gospodarze konsekwencje dalej nacierali na bramkę Skałki. 31. minuta to moment, w którym Michał Gluza zachował zimną krew w polu karnym rywala i posłał piłkę do siatki, a następnie Dariusz Piwowarczyk sfinalizował pomyślnie sytuację sam na sam. Prowadzenie Soły mogło być jeszcze bardziej okazałe, lecz rzutu karnego nie wykorzystał w 40. minucie Daniel Lach. Zespół z Żabnicy natomiast pokusił się o trafienie kontaktowe po golu Kacpra Prochownika, który celnie przymierzył po długim słupku.

 

Jak się później okazało, był to jednorazowy "wyskok" Skałki. Sołę natomiast stracona bramka napędziła do dalszych wysiłków. W 53. minucie Gluza znów fetował trafienie. Kwadrans później rajczanie mieli ponownie "11" - tym razem wykorzystaną przez Górnego. "Dzieło" zwieńczył Patryk Tomala zamykając dośrodkowanie od Eryka Olczaka. Strzelec tego gola mógł pójść za ciosem, jednak w końcówce piłka po jego uderzeniu zatrzymała się na poprzeczce. 

 

- Zagraliśmy słaby mecz. Popełnialiśmy dużo błędów indywidualnych, po których traciliśmy bramki. Szkoda - powiedział niepocieszony Dominik Natanek, trener Skałki.