SportoweBeskidy.pl: Kto był najlepszym prezesem w historii Podbeskidzia?

Wojciech Borecki: Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, to Marian Antonik. On to tak naprawdę wszystko zapoczątkował. To on zaangażował i sprowadził do klubu wiele osób, które przyczyniły się do rozwoju i budowy Podbeskidzia. 

 

SportoweBeskidy.pl: A jak ocenia Pan pierwsze miesiące prezesury Krzysztofa Przeradzkiego? 

W.B.: Ktoś mu zaproponował to stanowisko, on je przyjął. Nie wiem jaki cel przed nim postawiono, nie byłem na tych rozmowach. Ale jeśli Pan Przeradzki uważał, że upora się problemami Podbeskidzia, to jest jego sprawa i nie chciałbym tego szerzej komentować. Nie znam Pana Przeradzkiego, nie znałem wcześniej. Nie wiem, czy zna się na futbolu. Ja tylko dziwię się bardziej ludziom z ratusza, bo ewidentnie klub nie rozwija się tak jak powinien. Pamiętam jak ja byłem przyjmowany do Podbeskidzia przez śp. Jacka Krywulta. Usłyszałem od niego wówczas, że jest on pogodzony ze spadkiem z ekstraklasy i moim celem był jak najszybszy powrót na najwyższy szczebel. Trafiłem jednak na odpowiednią drużynę, charyzmatycznego trenera i drużynę... 

 

SportoweBeskidy.pl: Czy te cechy ma obecny zespół Podbeskidzia?'

W.B.: Mam co do tego wątpliwości. Oglądam każdy mecz Podbeskidzia i jestem mocno rozczarowany, tak jak kibice. Były szumne zapowiedzi, odpowiednie transfery i jak widać to na razie się nie sprawdza. Są przykłady drużyn, które walczą o utrzymanie i tam wszyscy walczą jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. W Podbeskidziu tego nie widać. Obraz drużyny z Bielska przypomina zbieraninę przypadkowych ludzi, którzy nie wiedzą co mają robić. Ostatnio, od niepamiętnego czasu, wyszedłem ze stadionu przed czasem. Miało to miejsce w trakcie meczu z Odrą Opole. Nie dowierzałem, że zespół może tak słabo grać. Że w drużynie może panować taka bezsilność grając w przewadze i po drugiej straconej bramce przez Podbeskidzie wyszedłem ze stadionu. Nie dało się tego oglądać. Był to żenujący obraz drużyny, która nie ma pojęcia co robi na boisku. 

 

SportoweBeskidy.pl: Do niedzieli było niemal jasne, że Dariusz Marzec nie poprowadzi zespołu w najbliższym meczu z Motorem Lublin. To jednak uległo zmianie i trener dostanie jeszcze szansę. Czy słusznie? 

W.B.: W sztabie zatrudnionych jest kilka osób. Ponadto w klubie jest Pan Kuźba i Pan Kosowski, którzy również odpowiadają za wyniki. Nie można wszystkiego zwalać na jedną osobę. Nie tędy droga. Ktoś mu zaufał to raz, a dwa świat nie kończy się na dwóch meczach. Pytanie tylko czy Pan Marzec jest usatysfakcjonowany obecnym obrazem drużyny. Czy miał jakiś plan na spotkania z Resovią i Odrą, bo ja go nie widziałem. Chciałbym też poznać stanowisko pionu sportowego, czy przygląda się treningom, jak wyglądają sytuację poza boiskiem, jaka atmosfera jest w zespole... 

 

SportoweBeskidy.pl: Pamiętając Pana prezesurę,  nie wierzę, że Wojciech Borecki zostawiłby Dariusza Marca na stanowisku trenera... 

W.B.: Wojciech Borecki, jako prezes Podbeskidzia, w życiu nie zatrudniłby Dariusza Marca i na tym zakończmy. 



SportoweBeskidy.pl: To jakby Pan zareagował, jako prezes, gdyby trener zwyzywał drużynę od frajerów, a zaledwie 10-minutowy występ zawodnika, który ma umiejętności, nazwał sabotażem?

W.B.: Oglądałem tę konferencję. Myślę, że to pomeczowe emocje zrobiły swoje. Trener Marzec oczywiście popełnił błąd, ale nikt nie zakładał takiego scenariusza i finału meczu z Odrą. 

 

SportoweBeskidy.pl: Mówił Pan, że ogląda każdy mecz Górali. Z piłkarskiego punktu widzenia, czego zabrakło Podbeskidziu, aby któryś pierwszych meczów rundy wiosennej zakończył się wygraną? Bo zabrakło chyba niewiele… 

W.B.: Nie widać drużyny, która gra o życie i walczy od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Nie widać kolektywu, nie widać lidera. Jeśli spojrzymy na każdy z tych dwóch meczów, oddajemy środek pola. Resovia i Odra prowadziły grę, a Podbeskidzie szukało okazji po kontrach czy po diagonalnych podaniach na 30. metrów, jak jakaś drużyna podwórkowa. Nie wspominając o fatalnych wrzutkach w meczu z Odrą. Drużyny przeciwne lepiej prezentowały się pod względem techniczno-taktycznym. Nazwiska nie grają i widać to szczególnie w I lidze, gdzie pewne braki trzeba nadrabiać cechami wolicjonalnymi. "Na papierze" przekonywano nas, że zimowe transfery wniosą coś dobrego do drużyny - póki co tego też nie widać. 

 

Problemem Podbeskidzia było też brak jasno określonych celów. Wcześniej był niby plan trzy letni, żeby wrócić do ekstraklasy. To się nie sprawdziło. W tym sezonie nie było mowy o awansie, walki o utrzymanie nikt nie zakładał. Może to był dobry czas, aby przebudować tę drużynę? Samymi młodymi nie da się rady osiągnąć za wiele, ale uważam, że była dobra podstawa doświadczonych graczy w Podbeskidziu, aby latem dołączyć do drużyny młodych Polaków, mających swoje aspiracje i na nich oprzeć zespół na kolejne lata. O to też mam pretensje, że nie było sprecyzowanego planu na ten sezon. 

 

Na wspomnianej konferencji trener Marzec mówił o tym, że czasu potrzebuje Matej Senic. Ja już miałem wątpliwości, co do tego piłkarza jak zobaczyłem, że na jesień wystąpił tylko w 8 spotkaniach ligowych. Nie dziwne więc jest, że brakuje mu przygotowania motorycznego. Coś było powodem tego stanu rzeczy. Ponadto tuż przed ligą zatrudniono trenera motorycznego. Co taki trener może zrobić w tak krótkim czasie? Takie osoby zatrudnia się na początku okresu przygotowawczego! Dla mnie to było przedziwne. 


SportoweBeskidy.pl: A co wydarzyło się konkretnie, że Panu, wraz z Markiem Ociepką, Marianem Antonikiem i Bartłomiejem Koniecznym nie przedłużono karnetów, i udaliście się do “młyna” Podbeskidzia? 

W.B.: To była sytuacja trudna do pojęcia. Ja akurat przyjąłem ją ze zrozumieniem. Poszło pewnie o artykuł prasowy, dotyczący chęci przejęcia udziałów w klubie. Powiedziałem prawdę o sytuacji w Podbeskidziu i tu przestrzegam panów odpowiedzialnych za klub. Moja krytyka nie jest samą krytyką, a elementem dialogu. Na moje zarzuty nikt nie odpowiedział i postanowiono, że jak ktoś się przeciwstawił, to trzeba go wyrzucić. Czy tak się buduje wizerunek klubu?

 

Gorsze jest jednak to, co się stało z Markiem Ociepką, Bartkiem Koniecznym i Marianem Antonikiem. To jest dla mnie nieprawdopodobne, że ktoś doprowadził do takiej sytuacji. Tu nie chodzi o bilet, a o poszanowanie legend klubu. Marek pracował w Podbeskidziu ponad 40 lat, Bartek widnieje w galerii zasłużonych i coś takiego się wydarza... Jak rozmawiam z ludźmi z piłkarskiego środowiska to oni mi nie wierzą, a takie rzeczy są jednak możliwe, tylko w Bielsku. 

 

Wiem, że klub się zrekompensował i Markowi przywrócił karnet. Ja nie szedłem z prośbą, ale Bartek Konieczny osobiście poszedł do prezesa Podbeskidzia z pytaniem, o co chodzi. W odpowiedzi przekazano mu, że decyzja poszła "z góry". Cieszę się jednak, że kibice chcąc uszanować moją osobę, ufundowali mi oraz pozostałym karnet na sektor "Bielskiej Twierdzy". Przyjąłem to z dużym szacunkiem i stamtąd będę oglądać teraz mecze. Kibicom Podbeskidzia na pewno zrewanżuję się za ten wspaniały gest, bo był on prosto z serca. Podsumowując, takie wydarzenia są kompromitujące dla klubu i władz miasta. 

 

SportoweBeskidy.pl: Jakiego meczu spodziewa się Pan z Motorem Lublin?

W.B.: Każdy zawodnik ma w naturze, aby wygrywać. Czy to jest siatkonoga, gra treningowa, czy wreszcie mecz. Trzeba grać o zwycięstwo. Byłem mile zaskoczony oglądając ostatni meczu Motoru z Termalicą. Jego poziom był naprawdę wysoki, a akcje toczyły się raz pod jedną, raz pod drugą bramką. Nie spodziewam, żeby było inaczej w Bielsku-Białej. Wierzę, że zawodnicy wyjdą przeciwko Motorowi z chęcią rehabilitacji za ostatnie słabe występy. 

 

SportoweBeskidy.pl: Podbeskidzie utrzyma się w I lidze? 
W.B
.: Tak, Podbeskidzie utrzyma się w I lidze. Są drużyny, które posiadają słabszy potencjał od Podbeskidzia. Popatrzmy na taką Stal Rzeszów. Gdy w zeszłej rundzie przyjechała do Bielska, nie potrafiła przez 45 minut przejść przez własną połowę, a gdzie dziś w tabeli jest Stal, a gdzie Podbeskidzie. Mam nadzieję, że w końcu ten potencjał zostanie odblokowany, a na boisku zobaczymy kolektyw.