Do Landeka zawitała drużyna, która w dotychczasowych 8. meczach tylko 2-krotnie dała sobie strzelić gole. O sile bloku defensywnego Polonii gospodarze przekonali się dobitnie. – Myślę, że były u nas już w tym sezonie lepsze zespoły. Ale kwestia poukładania w obronie jest w przypadku Polonii niezaprzeczalna – zauważa na wstępie Krystian Odrobiński, szkoleniowiec Spójni.
 


Goście w pobliże „świątyni” landeczan przedostali się skutecznie w 5. minucie. Łukasz Krzczuk próbował utracie gola jeszcze zapobiec, ale wobec dobitki zawodnika pozostawionego bez opieki był bezradny. To zdarzenie miało dla losów meczu znaczenie kolosalne. – Brzmi to dziwnie, ale tak szybka strata praktycznie mecz... zamknęła. Cóż z tego, że przebywaliśmy na połowie przeciwnika i mieliśmy sporo obiecujących akcji w bocznych sektorach, skoro nie oddaliśmy ani jednego strzału... – opisuje niecodzienny skądinąd przebieg rywalizacji trener beskidzkiego IV-ligowca, który w przerwie dokonał licznych, bezowocnych korekt w składzie.

Piłkarze z Łazisk Górnych? Tempa bynajmniej nie forsowali, mając pełną świadomość, iż zdobyta zaliczka z pierwszej połowy może okazać się wystarczająca. W końcówce nadeszły jednak ze strony Polonii decydujące ciosy. W 82. minucie gospodarze dopuścili do strzału Daniela Fabisiaka z okolic 25. metra, a że pomocnik lewą nogą operuje wybornie, to Krzczuk musiał sięgać „za kołnierz”. Błąd w defensywie sprawił natomiast, że w 90. minucie przyjezdni przypieczętowali sytuacją sam na sam z golkiperem Spójni wyjazdową wygraną. – Jak najbardziej zasłużoną. To należy podkreślić – dodaje Odrobiński.