Niespodziewana pucharowa wpadka = dla przypomnienia "Górali" za burtę rozgrywek wyrzucił we wrześniu III-ligowy GKS Wikielec - nie była dziełem przypadku. Następująca po niej przegrana w prestiżowych derbach Bielska-Białej - również. Podbeskidzie nie wygląda na obecny stan na zespół, który może włączyć się do walki o czołowe lokaty w stawce.

Fatalnie mecz dla bielszczan się rozpoczął, bo w 8. minucie Michał Smoczyński pokonał Konrada Forenca za sprawą dobitki. Na los podopieczni Krzysztofa Brede narzekać nie mogli, bo wcześniej dopisało im szczęście, gdy Kacper Szymanek ostemplował słupek. Warta była w tej odsłonie meczu drużyną lepszą i szukającą kolejnych okazji strzeleckich. Podbeskidzie? Obiecujący fragment gry miało na finiszu. W 37. minucie uderzenie Bartosza Martosza sparował Leo Przybylak, a poprawka Macieja Górskiego trafiła w słupek.

W przerwie szkoleniowiec "Górali" dokonał potrójnej zmiany, a motywacja po wyjściu z szatni przyniosła skutek iście piorunujący. W 47. minucie Mateusz Kizyma dobił strzał Martosza, co pozytywnie grę Podbeskidzia "nakręciło". W 59. minucie snajperski instynkt nie zawiódł Górskiego i wydawało się, że miejscowi mają wszystko pod pełną kontrolą...

Już jednak w 62. minucie otrzymali poważne ostrzeżenie, bowiem Forenca "wyręczył" słupek po próbie z kąta Filipa Walusia. Wysiłki ekipy z Wielkopolski powiodły się w ostatnim kwadransie meczu. W 79. minucie Mateusz Stanek dopadł do bezpańskiej piłki i wtórnie był remis. W 85. minucie bielski zespół jeszcze się wybronił, gdy z bliska w jego golkipera wcelował Tomasz Wojcinowicz, ale w 88. minucie piłka nieuchronnie zatrzepotała "w sieci". Kacper Rychert zwycięskiego gola dla Warty strzelił w sposób ekwilibrystyczny, ale kluczowy jest efekt finalny, a więc pozbawienie Podbeskidzia jakichkolwiek łupów.