Urodzony w Kobiernicach Jacek Felsch swoje pierwsze bramkarskie kroki stawiał w miejscowej Sole. - Już po mistrzostwach świata w 1982 r. chciałem być jak Józef Młynarczyk. W wieku 11 lat poszedłem na pierwszy trening i tak to się zaczęło - wspominał sam zainteresowany, dodając. - Pierwszy mecz w seniorskiej piłce zaliczyłem mając zaledwie 14 lat. Dużym przeżyciem był także debiut w Cracovii. Najmocniej wspominam jednak powołanie na konsultacje kadry U-16. Znalazłem się w gronie zawodników, którzy później robili kariery. Ja byłem jedyny z tak małego klubu, jakim jest Soła. To były 3 dni, do których zawsze miło powracam wspomnieniami - dodał. 
 
Drugim klubem Felscha był BBTS Włókniarz Bielsko-Biała, następnie przywdziewał barwy Kalwarianki Kalwaria Zebrzydowska. Z niej trafił do Krakowa, zasilając ekipę z Kałuży. - Cracovię mam w sercu do dziś. Szkoda, że mój pobyt w niej trwał tylko rok. W tym klubie jest coś takiego, że czuję do niego wielką sympatię. Mieliśmy świetną atmosferę dzięki kibicom. Brakowało tylko pieniędzy. Ja dojeżdżałem codziennie z Kobiernic i było mi ciężko finansowo. Dlatego skorzystałem z oferty klubu z Myszkowa - mówił.

 

W Cracovii rozegrał 15 spotkań. 14 z nich w II lidze, jedno natomiast w Pucharze Polski. - Później wiele razy grałem przeciwko Pasom. Serce zawsze było rozdarte. Zanim nie zostałem trenerem bramkarzy i czasu było troszkę więcej, to często jeździłem także na ligę oldbojów w drużynie Cracovii. 

 

Co ciekawe, jedynym beskidzkim klubem Felscha w jego przygodzie z piłką, oprócz Soły, był BBTS. Dlaczego niemalże całą swoją przygodę z piłką spędził w Małopolsce? - Tak się jakoś to wszystko ułożyło, choć dużo meczów na beskidzkich boiskach rozegrałem. Byłem wypożyczony do BBTS, miałem także dwa podejścia do Podbeskidzia. Było to bodajże w 1999 i 2003 r., ale nie było dane mi tam zagrać - komentował ojciec Jakuba Felscha, bramkarza LKS-u Czaniec.

 

Po zakończeniu kariery Felsch był trenerem w szkole bramkarskiej "FGZ", którą prowadził wraz z Richardem Zajacem oraz Pawłem Górą. Sensem jego pracy było nie tylko rozwijanie umiejętności młodych golkiperów. Przekonywał także, że pewne braki fizyczne można nadrobić innymi zaletami. - Wiadomo, że dziś bramkarz musi umieć grać nogami. Dynamika, gibkość, koncentracja i komunikacja - to podstawa. W Polsce trenerzy patrzą na wzrost, ale ja uważam, że w innych ligach bronią mniejsi bramkarze i sobie radzą. I to nawet w najlepszych ligach - podkreślał Jacek Felsch.