- Niepotrzebnie doprowadziliśmy do "nerwówki" w tym spotkaniu. Do przerwy wygrywaliśmy 4:1 i zbyt szybko się cofnęliśmy, czego mogliśmy uniknąć. Na szczęście kończymy mecz z trzema punktami i to jest najważniejsze - zaznacza trener LKS-u, Szymon Waligóra. 

 

Zespół z Rybnika odważnie rozpoczął zawody, chcąc zagrozić gościom wysokim pressingiem. Ta taktyka jednak okazała się być trefna. W 9. minucie Oleksandr Apanchuk, po dograniu Dawida Hałata, sfinalizował dobry kontratak swego zespołu. Nieco ponad kwadrans później było już 2:0, gdy Andrii Apanchuk zrobił pożytek z podania ponownie asystującego Hałata. Gospodarze w 28. minucie pokusili się o trafienie kontaktowe, lecz ich radość nie trwała długo. W 31. minucie na listę strzelców wpisał się Hałat, zachowując zimną krew w pojedynku "oko w oko" z bramkarzem z Rybnika. Wynik do przerwy po dobrym dośrodkowaniu ustalił Bartłomiej Borak. 

 

Jak wspomniał trener LKS-u, goście w drugiej połowie cofnęli się do defensywy, na czym skorzystali piłkarze ROW-u. W 58. minucie wykorzystali oni błąd w rozegraniu przez ekipę z Czańca, a następnie na gola zamienili rzut rożny. Na więcej jednak beskidzki reprezentant nie pozwolił niżej notowanemu rywalowi i cieszył się z trzech punktów.