SportoweBeskidy.pl: Na Waszych grafikach w mediach społecznościowych dość nieśmiało pojawia się hasztag #VligadlaBronowa. Czy aż tak wysoko sięgają aspiracje klubu?
Jakub Brzuska:
Pomysł wziął się całkowicie z zewnątrz, ale uważam, że jest jak najbardziej słuszny. W końcu po to gra się w piłkę nożną - żeby walczyć o najwyższe cele, a nie tylko grać dla samego grania. Skoro już to robimy, to chcemy dążyć do największych możliwych sukcesów. „V liga dla Bronowa” to dobre hasło - pozwala nam nie zapominać o naszym celu. Może też ktoś je zauważy, uzna za inspirujące i zechce do nas dołączyć - czy to jako sponsor, wolontariusz, czy zawodnik. Żeby klub dobrze funkcjonował, potrzeba ludzi z pasją i wspólnym kierunkiem działania - z wektorem na ambitne rzeczy w futbolu

.

SportoweBeskidy.pl: Latem doszło do ważnej zmiany w Rotuzie. Klub opuścił Jakub Kubica – człowiek, bez którego wielu nie wyobrażało sobie Bronowa. Ty również?
J.B.
: Tak, przyznam, że gdy w maju dowiedziałem się o decyzji trenera Kubicy, bardzo to przeżyłem. Nie wiedziałem, co będzie dalej. Odbyliśmy kilka rozmów – dopiero przy trzeciej byłem już bardziej pogodzony z jego odejściem. Kuba zostawił po sobie kilka lat świetnej pracy i sukcesów. Bardzo się przyjaźnimy, ale pomyślałem wtedy, że trzeba działać dalej - by Rotuz był jeszcze bardziej rozpoznawalny i grał coraz wyżej. Szanuję Kubę, to fantastyczny człowiek, świetny trener i na zawsze zostawił w Rotuzie ważną część siebie. 

 

SportoweBeskidy.pl: Następcą Jakuba Kubicy został Daniel Feruga - Wasz zawodnik, nazwisko dobrze znane kibicom. Czy to sprawiło, że zmiana przeszła bezboleśnie?
J.B.
: Myślę, że tak. Z Danielem znamy się od 37 lat (śmiech). Od dziecka - jak łyse konie. Mamy różne spojrzenia na wiele spraw, ale to akurat bardzo dobrze. Usiedliśmy, odbyliśmy długie rozmowy o tym, w jakim kierunku chcemy iść i czy jesteśmy w stanie sprostać wzajemnym oczekiwaniom. Ostateczna decyzja należała do Daniela - zgodził się i bardzo się z tego cieszę. Szczerze mówiąc, dziwię się, że klub z wyższej ligi wcześniej po niego nie sięgnął. Po czterech miesiącach współpracy mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony i pełen optymizmu.

 

SportoweBeskidy.pl: Nie boisz się, że jeśli dobrze mu pójdzie, dostanie propozycję z klubu z wyższej ligi - taką nie do odrzucenia?
J.B.
: Nie, nie boję się. Jeśli trener ma wyniki i dobrze wykonuje swoją pracę, to naturalne, że w końcu może pojawić się oferta z zewnątrz. Jeśli będzie to propozycja rozwojowa dla Daniela, nikt nie będzie mu robił problemów. Na razie jednak skupiamy się na wspólnej pracy.

 

SportoweBeskidy.pl: Jak oceniasz poziom bielsko-tyskiej „okręgówki”? Bywasz na każdym meczu, więc Twoja opinia jest cenna.
J.B
.: Niektórzy mówią, że w tym roku liga jest słaba, ale ja się z tym nie zgadzam. Poziom meczów jest naprawdę przyzwoity, a drużyny prezentują ciekawe style gry. „Zetka” grająca u siebie to moim zdaniem najlepszy zespół, choć na wyjazdach miewa problemy. Pozytywnie zaskakuje Pasjonat Dankowice – bardzo doświadczona drużyna, która potrafi bezlitośnie wykorzystać błędy rywala, jak w meczu z nami. Ostatni wynik 9:0 z JUW-e mówi sam za siebie. Liga jest wyrównana - nie ma dominatora jak w poprzednim sezonie LKS II Goczałkowice - i to sprawia, że ogląda się ją naprawdę dobrze.

 

SportoweBeskidy.pl: Po świetnym starcie przyszła jednak mała zadyszka. Skąd się wzięła?
J.B.
: To dobre pytanie, na które sami szukamy odpowiedzi. Wiemy, gdzie popełniamy błędy i staramy się je eliminować. Stwarzamy dużo sytuacji, ale brakuje nam skuteczności. W obronie zdarzają się „babole”. Początek sezonu mieliśmy znakomity, ale teraz każdy wie, że Rotuz to już nie drużyna z małej wioski, którą łatwo ograć. Rywale podchodzą do nas z większym respektem, a nam czasem brakuje koncentracji – zwłaszcza w końcówkach meczów.

 

SportoweBeskidy.pl: W weekend przełamaliście się efektownie - 7:2 ze Studzionką. To był ten Rotuz, który ma realizować hasztag ze wstępu rozmowy?
J.B.
: Jeszcze nie. Nadal jest sporo do poprawy - przede wszystkim skuteczność i gra defensywna. Jeśli to dopracujemy, będzie dobrze. Zmieniliśmy system gry i wciąż się tego uczymy. Ale tak, to spotkanie na pewno nas zbudowało.

 

SportoweBeskidy.pl: Rotuz słynie z niekonwencjonalnego podejścia. Rolki, memy, przeróbki, Patronite, galerie… Czy to wszystko naprawdę potrzebne na poziomie „okręgówki”?
J.B.
: Ktoś powie, że nie - albo większość (śmiech). Ale jeśli chodzi o media społecznościowe, to jesteśmy ewenementem w skali regionu. Niejeden klub z poziomu centralnego nie działa tak aktywnie, a ludzie to po prostu lubią. Statystyki to potwierdzają - jest oglądalność, są reakcje. Dzięki temu Rotuz staje się rozpoznawalną marką, a to pomaga w pozyskiwaniu partnerów czy sponsorów. Miło też, gdy ktoś zaczepi mnie w sklepie i powie coś miłego o klubie. To znak, że to, co robimy, ma sens.

 

SportoweBeskidy.pl: Na koniec - co sądzisz o płaceniu zawodnikom w „okręgówce”?
J.B
.: Jak mówi szanowany były prezes MRKS-u, Krzysztof Adamiec – to nie płacenie, tylko zwroty za paliwo (śmiech). Ale prawda jest taka, że dziś życie kosztuje. Jeśli ktoś dojeżdża z Bielska-Białej trzy razy w tygodniu na treningi plus mecz, to wydaje na paliwo 400–500 zł. Niestety – jeśli nie zapłacisz, trudno zbudować mocną drużynę. Czasy, gdy grało się wyłącznie dla zabawy, minęły. Nie oceniam, czy to dobrze, czy źle - taka jest rzeczywistość. Ktoś pierwszy kiedyś zaczął płacić i tak to się potoczyło. Rozumiem zwroty za paliwo, ale nie popieram dużych kwot w niższych ligach - to psuje rynek i nie pomaga w długofalowym budowaniu klubów.

 

W Rotuzie staramy się działać z głową. Wiele się mówi o pieniądzach u nas, ale nie jest tak, że stać nas na wszystkich. Szukamy zawodników, którzy utożsamiają się z klubem, dobrze się u nas czują i tworzą dobrą atmosferę. Pieniądze są tylko dodatkiem. Jeśli ktoś pasuje do drużyny, ale ma finansowe wymagania z kosmosu – to się po prostu nie dogadamy. Cieszy mnie, że wychowujemy młodych zawodników. Kacper Filapek, Kacper Wizner, Iwo Jeleśniański, Paweł Grzybowski – to roczniki 2006–2008, które już dziś grają w pierwszej drużynie. Z zewnątrz dołączył też Adam Gąsiorek. Mamy też graczy związanych z klubem od lat – Bartłomieja Świerkota, Mateusza Wronkę, Jakuba Mencnarowskiego, Krystiana Cyronia czy Konrada Dzidę. Kiedyś mówiono o nas, że jesteśmy „armią zaciężną”, ale – jak widać – to już zupełnie nieprawda.