– Nie ukrywamy, że zaliczyć cały mecz bez straty gola ma dla nas ogromne znaczenie. Wcześniej traciliśmy w sparingach sporo bramek, popełniając zbyt dużo prostych błędów – to pierwsze pomeczowe słowa Tomasza Wróbla, szkoleniowca Drzewiarza, co jasne zadowolonego z postawy swoich podopiecznych w konfrontacji z Iskrą Pszczyna na jej terenie.

Równolegle do gry „na zero w tyłach” piłkarze z Jasienicy byli w stanie rywala skutecznie punktować. Uczynił to wpierw głową Jakub Szendzielorz, który wykorzystał idealne dośrodkowanie Jakuba Waliczka. Gol dla gości padł po upływie kwadransa sparingu, w którym przeważali pszczynianie. – Przetrwaliśmy trudny początek, co też cieszy, bo mierzyliśmy się z zespołem mającym w swoich szeregach sporo zawodników doświadczonych – zaznacza Wróbel.
 


Udaną premierową połowę Drzewiarz zakończył – a jakże – zdobyczą bramkową. Szendzielorz wyprowadził Konrada Bukowczana na pozycję sam na sam z golkiperem Iskry, w której napastnik Drzewiarza nie zawiódł. Równo po godzinie triumf beskidzkiego IV-ligowca został przypieczętowany. Pressing pozwolił Szendzielorzowi stanąć „oko w oko” z bramkarzem, a w finalnym rozrachunku podwoić swój strzelecki łup. – Po przerwie grę wyraźnie uspokoiliśmy. Wyglądało to dobrze, bo przeciwnikowi na zbyt wiele nie pozwalaliśmy – komentuje trener jasieniczan, wspominając przy okazji o szansach Kacpra Mazura, by rezultat podwyższyć.