Minionej soboty Spójnia gościła w Gliwicach, nie będąc faworytem starcia z „dwójką” tamtejszego Piasta. Przyjezdni ponownie musieli radzić sobie w składzie mocno przetrzebionym, na czele z nieobecnością filarów linii obrony i pomocy – kontuzjowanego wciąż Mariusza Masternaka i wypełniającego obowiązki zawodowe Kamila Jarosia. Zabrakło również Radosława Gabzdyla, który kontuzji mięśnia czworogłowego nabawił się na ostatnim treningu przed meczem oraz biorącego rozbrat z futbolem młodzieżowca Andrzeja Kłody.
 



W toku meczowej rywalizacji gliwiczanie okazali się stroną dominującą, ale nie znalazło to przełożenia na bramkowe zyski. Tych nie odnotowano na koncie żadnej z drużyn. – Ten punkt wyjazdowy to nasz sukces. Wystarczy podkreślić to, że nie oddaliśmy choćby jednego celnego strzału – przyznaje trener landeczan Krystian Odrobiński, któremu ograniczona możliwość dokonywania rotacji w składzie mocno utrudnia poczynania. – Mamy naprawdę wąską kadrę, a mierzymy się ostatnio z zespołami złożonymi z młodych, wybieganych zawodników. Ciężko się im przeciwstawić, gdy nie wprowadza się w drugiej części „świeżych” piłkarzy z ławki – dodaje szkoleniowiec.

Spójnia wpadła we wrześniu w remisowy rytm. Najpierw takie rozstrzygnięcie odnotowała w Czańcu, by teraz połowicznie cieszyć się z „oczek” zdobytych w konfrontacjach z rezerwami GKS-u Tychy oraz wspomnianego Piasta. – Przeszliśmy trudne mecze. To, że nie wygraliśmy ich nie jest żadnym powodem do nadmiernego niepokoju – komentuje Odrobiński.