Faworyzowani goście od początku rywalizacji byli stroną aktywniejszą i dążącą do strzelenia gola. Przełożyło się to na sytuacje, których już w pierwszej połowie MRKS wypracował sobie kilka. Na odnotowanie zasługują strzały Michała Czernka, które nie były dostatecznie precyzyjne oraz uderzenia Dariusza PawlusińskiegoDamiana Zajączkowskiego, obronione w świetnym stylu przez bramkarza gospodarzy Michała Łagodę. Nie było to jednak najgorsze, co podopiecznych Jarosława Kupisa w premierowej odsłonie potyczki spotkało. W 45. minucie czechowiczanie egzekwowali aut na połowie Czarnych, piłkę w niefrasobliwy sposób stracili, w następstwie czego najaktywniejszy w szeregach beniaminka IV ligi Kamil Kucharski obsłużył znajdującego się na 10. metrze Dawida Bobera. Ten ostatni nie miał litości w owej kontrze dla Jakuba Świerczka, oznaczając 45. minutę niespodziewanym golem.
 



Trudno się dziwić, że sportowej złości w poczynaniach MRKS-u po powrocie na murawę nie zabrakło. Odrobienie strat stało się faktem w 58. minucie. Akcję Kamila Jonkisza wykończył Paweł Kozioł, kierujący futbolówkę pod rękami Łagody. Dążenia faworyta na tym się nie zakończyło, ale... bramkowe łupy i owszem. Na bohatera wyrósł bezapelacyjnie golkiper Czarnych, który m.in. w 67. i 87. minucie odbijał instynktownie strzały Jonkisza.

Goście mogli toteż po zakończonej rywalizacji odczuwać spory niedosyt. Gorzkich słów swoim podopiecznym nie oszczędził sam szkoleniowiec MRKS-u. - Jak się nie wykorzystuje tylu świetnych szans, to ciężko myśleć o zwycięstwie. Ofensywa zawiodła niestety na całej linii, a w konsekwencji w głupi sposób straciliśmy punkty. Mam ogromny żal do drużyny za brak właściwego podejścia i koncentracji - przyznał rozczarowany trener Kupis.