Odrabianie na nic się zdało
Kolejnym IV-ligowym konkurentem Orła Łękawica były Szombierki Bytom - uznana piłkarska marka, która dąży do odbudowania swojej pozycji.
Boiskowa rzeczywistość dość szybko pokazała, że mierzą się dziś w Łękawicy zespoły na zbliżonym poziomie, który zadowolić mógł nawet najbardziej wybrednych sympatyków „kopanej”. – Mimo trudnych warunków boiskowych, momentami wręcz ekstremalnych, stworzyliśmy wspólnie z naszym przeciwnikiem naprawdę dobre widowisko. Faktem jest jednak, że przed przerwą nieco lepiej dostosował się do nich rywal – mówi Krzysztof Wądrzyk, szkoleniowiec Orła, który nie zanotował niestety pozytywnego wejścia w mecz, choć... otwarcie mogło być idealne, bowiem próba z dystansu Damiana Chmiela ostemplowała spojenie słupka z poprzeczką.
Już po 18. minutach ekipa z Bytomia wypracowała sobie tymczasem zaliczkę w postaci 2 goli – oba Szombierki uzyskały w sposób nad wyraz efektowny, bo strzały z dystansu szybowały do siatki w taki sposób, że Bartłomiej Tylus nie miał prawa interweniować skutecznie. W 26. minucie po dośrodkowaniu Chmiela z rzutu rożnego najlepiej w polu karnym odnalazł się Marcin Wróbel, ale impet Orła został 120. sekund później zastopowany. Po wrzutce futbolówka została przez miejscowych defensorów strącona, ale przed „16” zabrakło właściwej asekuracji, a kolejne uderzenie przedniej urody „zdjęło pajęczynę” w bramce beskidzkiego IV-ligowca. Wynik 3:1 był potwierdzeniem świetnej postawy bytomian, choć Orzeł miał momenty, w których mógł osiągnąć coś więcej. Szarpał na skrzydle zwłaszcza Chmiel, a po jednym ze stałych fragmentów piłka ostemplowała słupek „świątyni” po interwencji ratunkowej obrońcy gości.
Gospodarze za wszelką cenę dążyli po pauzie do ponownego zmniejszenia strat. Sytuację sam na sam zmarnował Kacper Baron, w słupek wcelował Kamil Małolepszy, a po stałych fragmentach bliscy powodzenia byli Mateusz Widuch i Michał Bojdys. Swego łękawiczanie dopięli jednak dopiero w 85. minucie, kiedy kolejną dziś asystę sfinalizował przytomnie Wróbel. Końcówka przy rezultacie „stykowym” była nerwowa. W 90. minucie piłka powtórnie wylądowała między słupkami bramki Szombierek za sprawą Bojdysa. I choć arbiter liniowy już zmierzał w kierunku środkowej strefy boiska, sędzina zarządziła wznowienie gry przez bytomski zespół od rzutu wolnego, a dodajmy, że nie była to jedyna jej decyzja budząca kontrowersje... To akurat spowodowało zrozumiałe protesty Orła, co nadmiarem żółtych kartek i „cegłą” przypłacił Wróbel, a już po końcowym gwizdku... trener Wądrzyk.
– Szczęście dziś nie było po naszej stronie i szkoda, bo kawał zdrowia zawodnicy na boisku zostawili, a remis byłby sprawiedliwym rozstrzygnięciem. Porażka pozostawiła niedosyt, a jednocześnie postawa zaprezentowana na murawie jest budująca – klaruje szkoleniowiec beniaminka z Łękawicy.