Jakby to ująć. Są remisy i... remisy. Jedne smakują lepiej, np. po starciu z liderem rozgrywek. Inne wzbudzają niedosyt. Szczególnie, gdy gra się z ostatnią drużyną w tabeli. 

 

W obu sytuacjach postawili się piłkarze Rekordu. W odstępie tygodnia. 

 

Trzeba jednak przyznać, że GKS zaprezentował się w Cygańskim Lesie - co najmniej - przyzwoicie. Niemniej, początkowy fragment należał do "rekordzistów". Daniel Świderski, Jan Sobociński czy Jan Ciućka - to oni mieli najlepsze okazje w pierwszym kwadransie, a szczególnie ten ostatni, który został zatrzymany efektowną interwencją przez bramkarza GKS-u. Jastrzębianie "po cichu" szukali swej szansy i znaleźli ją w 24. minucie. Jerzy Tomala skończył dogranie z rzutu rożnego. 5. minut później mieliśmy ponownie remis, gdy Tomasz Boczek pokonał golkipera gości "na drugie tempo". W samej końcówce to jednak GKS wykazał się większą dozą koncentracji i wyrachowania. Marcel Bykowski skorzystał na dograniu z rzutu wolnego, przy dość biernej postawie bloku obronnego, i wpakował piłkę do siatki. Tuż przed zejściem do szatni bliski gola na 2:2 był Świderski. 

 

Druga połowa stała pod znakiem wyraźnej przewagi Rekordu, lecz trochę czasu musiało minąć, aby pojawił się "konkret" w postaci klarownej okazji i bramki wyrównującej. Ale stało się. W 76. minucie zmiennik, Kacper Kasprzak, wyłożył futbolówkę do Ciućki, a ten precyzyjnym strzałem fetował trafienie. Więcej bramek przy Startowej tego dnia nie odnotowano.