Minionej środy ustronianie poznali pucharowego przeciwnika w finale rozgrywek Pucharu Polski. Zgoła nieoczekiwanie do Kuźni dołączyła Spójnia Zebrzydowice, która na własnym boisku w końcówce meczu przechyliła szalę na swoją korzyść, pokonując 2:1 skoczowski Beskid. IV-ligowiec zmierzy się zatem z rywalem – przynajmniej „na papierze” – o mniejszym potencjale.

Czy rozstrzygnięcie, o którym mowa powyżej, spowodowało zadowolenie w szeregach mierzącej w prestiżowe trofeum Kuźni? – Niekoniecznie. My cały czas robimy swoje i przede wszystkim na siebie patrzymy. Beskid byłby dla nas atrakcyjniejszym przeciwnikiem z punktu widzenia kibica i zapewne na taki mecz przyszłoby więcej osób – klaruje Mateusz Żebrowski, trener ustrońskiej drużyny.

Ta pokazała tymczasem podczas ligowego weekendu zwyżkującą formę, ogrywając na własnym boisku 3:1 ekipę z Przyszowic. – Zapewniliśmy sobie zwycięstwo dobrą postawą w pierwszej części, w której dominowaliśmy. Ale również ten mecz pokazał, że liga jest wyrównana i trzeba mocno pracować, aby wygrywać – przyznaje Żebrowski, którego podopieczni spisują się w bieżącym sezonie „w kratkę”. Prócz 4 zwycięstw na koncie Kuźni są także 2 remisy oraz 3 porażki – daje to pozycję w środku IV-ligowej stawki. Powód dostrzegalnego „na oko” braku stabilizacji? – Nie zawsze udaje się realizować założenia przedmeczowe – konstatuje szkoleniowiec Kuźni.