Skoczowianie nastawili się w starciu z IV-ligowcem na grę z kontry i taki plan zaordynowany przez trenera Bartosza Woźniaka najwyraźniej „wypalił” optymalnie, wszak to reprezentant „okręgówki” przeprowadził bramkowe akcje. Kamil Janik zaliczył asystę przy golu Marcina Jaworzyna, strzelcowi pozazdrościł Michał Szczyrba, który wynik poprawił na 2:0. I choć Bartosz Rutkowski „z wapna”, na które arbiter wskazał w następstwie faulu Dawida Jaworskiego na Danielu Sobasie, pokusił się o bramkę kontaktową, to po myśli Spójni gra wcale się nie układała. – Cóż z tego, że mieliśmy pewnie nawet 70-procentowe posiadanie piłki, skoro nic z niego nie wynikało. Chcieliśmy coś zdziałać, ale rywal zastosował dobrą taktykę i z kontry zdobywał gole – podkreśla Krystian Odrobiński, szkoleniowiec Spójni.
 


Mniej „fantów” kibice oglądali po przerwie. Tego pieczętującego sukces Beskidu odnotował Jakub Małkowski, który pomścił Szczyrbę i wcelował nie do obrony z rzutu karnego. Goli więcej nie padło, choć mogło być inaczej. Adrian Sikora ostemplował słupek, zaś po przeciwnej stronie sytuacje „oko w oko” z Arkadiuszem Liszką marnowali Marcin HabdasDawid Pisarek.

Trener skoczowian przyznał, że zwycięstwo stanowi dobry prognostyk przed ligą, aczkolwiek zwrócił uwagę niezwłocznie na konieczność dalszego szlifowania formy. – Skupialiśmy się na organizacji gry, przechodzeniu z obrony do ataku i odwrotnie. Bardzo poprawnie z tego się wywiązaliśmy – mówi Woźniak.